Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzielnica cudów i zła

Danuta Bartkowiak
Elżbieta Zadawnowska wstydzi się miejsca, w którym mieszka. - Tu się dzieją dziwne rzeczy, ale człowiek nie ma wyjścia i musi tu żyć - mówi
Elżbieta Zadawnowska wstydzi się miejsca, w którym mieszka. - Tu się dzieją dziwne rzeczy, ale człowiek nie ma wyjścia i musi tu żyć - mówi Fot. Danuta Bartkowiak
Wyprowadzani w kajdankach awanturnicy to norma w tym miejscu. Tak samo jak bijatyki, przekleństwa i ciągłe dewastacje. Czy tak musi być?

To miejsce zsyłki. Tak o bloku przy ul. Kazimierza Sprawiedliwego na os. Piastów Śląskich mówią mieszkańcy okolicznych budynków. Widok wyprowadzanych w kajdankach awanturników to niemal norma. Podobnie jak krzyki, pijackie kłótnie i krew tryskająca po ścianach. Kim są ludzie tam mieszkający? To przede wszystkim ci, którzy nie płacili czynszu i decyzją sądu otrzymali eksmisję do lokali socjalnych. - Dantejskie sceny można tu oglądać szczególnie na początku miesiąca, kiedy przychodzą renty i zasiłki - mówi Honorata Molejszczuk, mieszkanka kolorowego bloku TBS, który sąsiaduje z obskurnym pawilonem należącym do miasta. Ale czy może wyglądać inaczej, skoro niemal każdego dnia dochodzi do dewastacji?

- Niszczone jest praktycznie wszystko - mówi Bożena Stanicka, kierownik administracji osiedlowej Hutnik Zakładu Gospodarki Miejskiej w Głogowie i zapewnia, że na nic się zdają prośby ani groźby. Nawet wkręcona rano żarówka nie może doczekać wieczora, bo zaraz znika jak kamfora. Kobieta sprzątająca budynek woli się nie wypowiadać do gazety. Taka jest jej praca i musi znosić wszystkie upokorzenia, łącznie z ciągłym widokiem moczu i kału na klatach schodowych. - Sprzątam, a na drugi dzień jest to samo - mówi i zabiera się do mycia zabrudzonych posadzek.

Przez podziurawione drzwi jednego z mieszkań wydobywa się przykra woń. Na spacer po budynku wypełzają też roje prusaków. To ponoć norma i wcale nie najgorsza uciążliwość. Gorsze są notoryczne awantury i przekleństwa. - Nie ma nocy, żeby nie było zadymy - przyznaje młody człowiek, jeden z blisko siedemdziesięciu lokatorów budynku.

Elżbieta Zadawnowska już przez osiem lat znosi te udręki i jak mówi, kiedy zamieniała się na mniejszy lokal nie przypuszczała, że przeprowadza się do jaskini zła. - Jeśli chcę wyjść wieczorem na spacer, najpierw wypuszczam psa - mówi i wyjaśnia: - Jeżeli on przeżyje, to i ja mam szansę na bezpieczeństwo.
Podobne zwyczaje panują w budynku przy ul. Obrońców Pokoju. Wyremontowany przez miasto blok bardzo szybko zamienił się w slums. I choć to centrum miasta i bliskie sąsiedztwo policji, dewastacje to chleb powszedni. ZGM na naprawy zniszczonych drzwi, elewacji i notoryczne wstawianie szyb wydaje rocznie kilka tysięcy złotych.

Wandalizm to także zmora zarządców ze Spółdzielni Mieszkaniowej Nadodrze w Głogowie. Roczne straty, to ok. 20 - 25 tys. zł. Najczęściej młodzież wybija szyby w windach, demoluje ławki i wyrywa drzwi. - Trzeba jednak przyznać, że takich zniszczeń jest ostatnio coraz mniej - zauważa Adam Borysiewicz ze Spółdzielni i przypuszcza, że to efekt większej świadomości lokatorów, którzy teraz sami pilnują wspólnego mienia.
Bożena Stanicka nie ma jednak złudzeń i nie wierzy, że lokatorzy budynków socjalnych kiedykolwiek nauczą się szanować czyjąś pracę i wyposażenie budynków. - Ci, którzy nie tolerują takich zachowań, boją się o własne bezpieczeństwo i wolą udawać, że nic nie widzą. Nie pójdą na policję i nie zgłoszą popełnienia przestępstwa. I ja ich rozumiem - wyznaje ze smutkiem.

Nie każdy chce zmiany

Z Andrzejem Mazurem, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Głogowie, rozmawia Danuta Bartkowiak

Czy pomoc opieki społecznej ogranicza się do wypłacania zasiłków?

Oczywiście, że nie. Jednak nie jesteśmy w stanie zmienić czyjegoś życia, jeśli ktoś nie ma na to ochoty. Żadna wtedy praca socjalna nie odnosi skutku. Nie pomagają kontrakty i umowy zawierane z naszym pracownikiem. Jest tylko żądanie zapewnienia wyżywienia i dachu nad głową. Można powiedzieć, że na dziesięć osób, osiem w lokalach socjalnych chce się zmienić i rozpocząć nowe, lepsze życie.

A co z pozostałymi?
Dla nich najważniejsze jest, aby mieć co zjeść i wypić. Nie przejmują się jutrem i podchodzą do wszystkiego roszczeniowo. Potrafią zrobić awanturę, że ktoś inny dostał o sto złotych więcej zasiłku. Swoją energię zużywają przede wszystkim na dochodzenie swoich praw.

Są jednak i tacy, którym udaje się wyjść na prostą. Tak, ale to są jednostki. Mam przykłady kilku osób, które porzuciły fatalny tryb życia, podjęły walkę z nałogiem i przyjęły pomocną dłoń. Każdy może liczyć na wsparcie pracownika socjalnego i, jeśli tylko wykaże odrobinę dobrej woli, może odnieść sukces. Pamiętajmy przy tym, że nawet najbogatsze kraje świata nie rozwiązały problemu ubóstwa i patologii.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dzielnica cudów i zła - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto