Głogów: W mieście liczą bezdomnych

Policja wspólnie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej od kilku tygodni kontroluje miejsca, w których koczują bezdomni. W Głogowie takich osób jest od 40 do 60. Mają swoje ulubione obozowiska, najczęściej od lat te same. Zimą koczują na dworcu PKP, w poniemieckich bunkrach albo w wieżowcach, powyżej dziesiątego piętra. Policja odwiedza bezdomnych i informuje, gdzie w razie gwałtownego spadku temperatury mogą szukać pomocy.

– To sytuacja zagrożenia zdrowia lub życia i mamy obowiązek interweniować – mówi Bogdan Kaleta, rzecznik głogowskiej policji.
Mężczyźni, którzy wyrażą zgodę, są przewożeni do przytuliska im. Św. Faustyny w Żukowicach, a kobiety do Domu Samotnych Matek z Dziećmi Monar-Markot przy ulicy Folwarcznej, z którymi MOPS ma podpisane porozumienia.

Nie wszyscy jednak godzą się na pobyt w takich placówkach, bo jednym z podstawowych warunków korzystania z noclegów jest całkowita abstynencja alkoholowa. To dla wielu z nich zbyt duże wymagania i wybierają wolność w szałasie.

Inną formą pomocy dla bezdomnych w Głogowie jest ciepły posiłek, który mogą zjeść w Kuchni Brata Alberta przy parafii p.w. NMP Królowej Polski na osiedlu Kopernika. W poniedziałki, środy i piątki kuchnia wydaje obiady od godziny 13. W pozostałe dni tygodnia można tam otrzymać suchy prowiant.

Potrzebujący mogą również zgłaszać się do MOPS-u, który od poniedziałku do piątku w godzinach swojego urzędowania nie odmówi darów w postaci żywności.
– Ubiegłoroczna zima była długa i mroźna, ale w naszym mieście nie było ani jednego przypadku zamarznięcia bezdomnej osoby – mówi rzecznik policji Bogdan Kaleta. – Ale w poprzednim roku mieliśmy przypadek pożaru dzikiego obozowiska za sklepem Tesco, w którym śmierć poniosła koczująca tam kobieta. Wcześniej policjanci namawiali ją do przeniesienia się w bezpieczne miejsce, ale odmówiła – wspomina policjant.