- Jeszcze kilka lat temu rocznie wydawaliśmy od 5 tys. zł do 8 tys. zł na wymianę potłuczonych luster, przycisków, wyświetlaczy czy niszczonych moczem aluminiowych progów - mówi Adam Borysiewicz, rzecznik SM Nadodrze. - Od kiedy są kamery, a na drzwiach wind jest informacja o nich, rzadko dochodzi do aktów niszczenia. Zdarza się to najczęściej pijanym, którzy zapominają o monitoringu. Potrafią uderzyć pięścią w lustro albo mają problem z zapanowaniem nad potrzebami fizjologicznymi. Ale wtedy nagranie trafia na policję, a ta ustala sprawcę i nakłada mandat.
Zamontowanie jednej kamery to koszt 1 tys. zł. Obraz zapisywany jest cyfrowo na specjalnym dysku i przechowywany w pamięci przez 30 dni. Po tym okresie jest automatycznie kasowany.
Kamera ma w zasięgu wnętrze całej windy. Jakość obrazu jest bardzo dobra, więc bez problemu można ustalić personalia konkretnej osoby. Tak było kilka miesięcy temu w przypadku nastolatka, który załatwił tam potrzebę fizjologiczną. Nagranie otrzymała policja. Dotarła do chłopaka i jego rodziców.
SM Nadodrze planuje zamontować monitoring także w innych miejscach, m.in. na ostatnich piętrach wieżowców. To tzw. galery, gdzie urządzane są alkoholowe libacje, a bezdomni robią meliny.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?