Najwyższe dopłaty sięgają nawet tysiąca złotych, najniższe kilkudziesięciu. A inni mają zwroty, nawet po 400-500 zł. I to niezależnie od tego, czy chodzi o mieszkania spółdzielcze czy komunalne. Albo czy rozliczenia za sezon grzewczy wykonano w oparciu o podzielniki czy o powierzchnię użytkową lokali.
Przedstawiciele dwóch największych w mieście zarządców budynków, czyli Spółdzielni Mieszkaniowej Nadodrze i Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, podkreślają, że ostatni sezon grzewczy był dłuższy, bo trwał prawie do końca maja.
A dodatkowo, w tym czasie trzykrotnie wzrosła cena zakupu ciepła. Nie wszędzie więc zaliczki wystarczyły na pokrycie kosztów. Inną sprawą jest nieracjonalne gospodarowanie ciepłem. Bo to nie sztuka, odkręcić kurek przy grzejniku i otworzyć okna, bo gorąco, a potem dziwić się, że trzeba tyle płacić. Albo mieć wilgoć w mieszkaniu, bo wtedy trzeba więcej ciepła, by je ogrzać. – U nas kaloryfery nie grzeją na full – mówi głogowianka Paulina Kowalska-Kieca, która liczy na zwrot pieniędzy. – Najmocniej w łazience, ale w kuchni i stołowym tak średnio.
Więcej na ten temat przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Tygodnika Głogowskiego.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?