Z pamiętnika Luise z pałacu w Dalkowie, młodziutkiej córki właściciela sprzed 200 lat. (Odcinki 13-22)
ODCINEK 15
Dalków, 10 października 1817
Nadeszła złota jesień. Kiedy stoję na Schelleberg (przyp. Góra Jana) widzę drzewa o kolorowych liściach, aż po samą Odrę. Lipy lśnią złoto-żółtym blaskiem, liście dębów o szerokich konarach wyróżniają się na tle zieleni łąk i pastwisk. Niezwykły kolor mają także liście buków, których jest wiele na naszych wzgórzach. Światło słoneczne spływa między ich liśćmi na ziemię, a kiedy patrzę w górę, na srebrzyste, smukłe pnie, to tak, jakbym stała w ogromnej, gotyckiej katedrze. Ponieważ gałęzie drzew pochylają się ku sobie na wysokości, wszędzie tworzą takie spiczaste łuki, które można zobaczyć w kolegiacie w Głogowie i kościele w Górze.
Czy to dziwne, że kocham mój dom, że każde drzewo i każdy krzak wydają się być znajome, bo wciąż słyszę melodię przyrody, szelest wiatru w konarach drzew i wycie jesienno-zimowych wichur wokół dalkowskiego pałacu?
Słychać wiosną i latem różnorodny śpiew krajobrazu z którym miesza się bicie małego dzwonka w wieżyczce naszego domu modlitwy. Muszę kochać tę ziemię i będę ją kochać do ostatniego tchu. Gdybym musiała być kiedykolwiek z dala od naszego domu i naszego pałacu oraz mojej ziemi, to widok pałacu ojca będzie mi towarzyszył wszędzie.