Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogów: Ośmioro dzieci trafiło do domu dziecka

Urszula Romaniuk
Urszula Romaniuk
Ośmioro wychowanków wywieziono rano z rodzinnych domów dziecka w Głogowie i pobliskim Przedmościu do państwowego domu dziecka. Stało się to w miniony piątek.

- To nie do pomyślenia, żeby tak potraktować dzieci - Grzegorz Aryż, wicestarosta powiatu głogowskiego, z trudem tłumi emocje.

W piątek ośmioro wychowanków z Rodzinnych Domów Dziecka w Głogowie i pobliskim Przedmościu opuściło dotychczasowe miejsca pobytu. Najmłodsze z dzieci ma 13 lat. Powód? Prezes Fundacji im. Janusza Korczaka, która prowadziła oba domy, Tadeusz Głowacki, zrezygnował z opieki nad pod-opiecznymi, choć były tam od wielu lat.

Wszystkie dzieci pochodzą z powiatu głogowskiego. Najpierw Tadeusz Głowacki był dyrektorem Rodzinnego Domu Dziecka w Przedmościu, potem także w Głogowie. Grzegorz Aryż wspomina, że jako szef jednostki powiatowej dostawał on po 1800 złotych miesięcznie na dziecko, ale ponad dwa lata temu zrezygnował ze stanowiska. Ustalono wtedy, że do czasu, aż trzynaścioro dzieci osiągnie pełnoletność, pozostaną w placówkach. Tadeusz Głowacki założył Fundację i dostawał już po 2200 zł na wychowanka. Umowa na opiekę nad dziećmi wygasła 30 czerwca.

Kilka tygodni wcześniej powiat ogłosił konkurs, licząc na to, że prezes Fundacji do niego przystąpi. Zaproponował stawkę o 50 zł wyższą niż poprzednio. W połowie
czerwca, zamiast zgłoszenia, do starostwa dotarło pismo z prośbą o wskazanie miejsca dalszego pobytu wychowanków. - Byliśmy zaskoczeni, ponieważ pan Głowacki nie zgłaszał uwag do warunków konkursu - mówi wicestarosta głogowski.

Na piśmie władze powiatu zachęcały prezesa Fundacji, by zgłosił się do konkursu. Ale tego nie zrobił. W piątek ośmioro wychowanków trafiło więc do Domu Dziecka
w Głogowie. Będą tam przebywać tymczasowo, bo powiat chce dla nich stworzyć filię placówki w jednym z mieszkań w mieście. Dzieci będą tam z nowymi opiekunami.

- Zrobimy wszystko, by te przeżycia były dla nich jak najmniej traumatyczne - zapewnia Grzegorz Aryż.

Co z pozostałymi z tej trzynastki? Dwie pełnoletnie osoby niedługo już się usamodzielnią, a troje dzieci zostanie adoptowanych przez dotychczasowych opiekunów.

Prezes Fundacji musi oddać sprzęt i meble, warte około 50 tys. zł, jakie otrzymał od powiatu, gdy był jeszcze dyrektorem RDD. Nie zabierano ich, gdy zrezygnował ze stanowiska, ze względu na dzieci. Na początku lipca zjawi się u niego komisja z powiatu w tej sprawie.

W starostwie nadal zadają sobie pytanie, czy 2250 zł miesięcznie na dziecko to mało. Obecnie Fundacja opiekuje się jeszcze 16 dzieci z powiatu zgorzeleckiego. Na każde z nich dostaje po 2400 zł miesięcznie. Czyżby więc chodziło tylko o pieniądze?

- Nie komentuję sprawy - powiedział nam Tadeusz Głowacki.

Kazimierz Pleśniak, prezes Towarzystwa Przyjaciół Dzieci z Legnicy, podkreśla, że prowadzenie rodzinnego domu dziecka to poświęcenie, a nie sposób na zarabianie pieniędzy, i że każdy, kto podejmuje się takiej pracy, a raczej służby, powinien o tym pamiętać.

- 2250 zł na jedno dziecko to nie jest mało. Za taką kwotę niejedna rodzina musi przeżyć cały miesiąc - zauważa Kazimierz Pleśniak. - Wobec dzieci to jest bardzo
nieetyczne. Z pewnością te trudne przeżycia odbiją się na ich dalszym życiu.

Zobacz też: Umorzone śledztwo za kradzież miedzi

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto