Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogów: Nieudany start w dorosłość

Grazyna Szyszka
fot: SEL
Wychodząc z domu dziecka czuły się wolne i dorosłe. Życie szybko im udowodniło, że za błędy trzeba płacić. Dziś są już młodymi matkami. Ale wierzą, że ich los się odmieni

Są bardzo młode, ale już doświadczone przez życie. Niemal wprost z domów dziecka trafiły do domu samotnej matki. Twierdzą, że gdyby mogły cofnąć czas, drugi raz nie popełniłyby wielu błędów. Ale jednego nie żałują - tego, że mają dziecko.

Iwona, choć ma 20 lat nie wygląda na więcej niż 16. Jest drobna, wręcz filigranowa, ale gdy opowiada o swoim życiu, aż trudno uwierzyć, że tyle już przeszła. Do domu dziecka w Bystrzycy Górnej trafiła wprost ze szkoły. Była wtedy w trzeciej klasie podstawówki.

– Pamiętam, że nauczycielka powiedziała mi: jedziesz na długie wakacje - opowiada Iwona. - Ale to wcale nie były wakacje. Zostałam w placówce aż do pełnoletności.
W jej domu nie było warunków do życia. Matka zmarła, został w nim ojciec alkoholik, brat, siostra i jej konkubent, który pił a potem bił. – Po wyjściu z domu dziecka nie miałam do kogo wracać – mówi. – W pokoju, który po śmierci mojej siostry powinien należeć do mnie, ciągle mieszka jej konkubent i to on rządzi naszym domem.

Tomka znała od dawana. Był tym samym domu dziecka, co ona. Wiedziała, że nie jest święty, że ciągnie go do złych rzeczy, ale uczucie było silniejsze. Kiedy skończyła 18 lat, przeprowadziła się do mieszkania usamodzielniającego, ale wciąż była w związku z Tomkiem. Potem wynajęli wspólne mieszkanie. Miała marzenia, plany, a przede wszystkich chciała założyć rodzinę, taką zwyczajną.

Ale jej chłopak, miał inne plany: włamania i kradzieże. Kiedy zaszła w ciążę on trafił do więzienia. – Musiałam znaleźć miejsce dla siebie i dziecka – mówi Iwona. - I tak kilka miesięcy temu trafiłam do Głogowa. Tu urodził się mój synek Dawidek. Ma już dwa miesiące.

Iwona pytana o ojca dziecka twierdzi, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. – Zależy mi na dziecku i na jego przyszłości – zapewnia dziewczyna. – Zrobię wszystko, by mu zapewnić w miarę normalny dom. A wiem, że jego ojciec nie zmieni się – dodaje dziewczyna.

Iwona ma zawód. Jest krawcową, ale chce się jeszcze uczyć. Twierdzi, że im więcej kursów skończy tym będzie mieć większe szanse na znalezienie pracy. No i czeka na mieszkanie. Jest na liście osób oczekujących w Jaworzynie Śląskiej, ale nie ma pojęcia kiedy otrzyma dobrą wiadomość. – Boję się tego, co mnie czeka, ale wiem jedno: dziecko jest dla mnie najważniejsze – mówi Iwona.

Synek 20-letniej Eweliny, ładnej, uśmiechniętej blondynki, ma już 16 miesięcy. Dziewczyna z dzieckiem przebywa w głogowskim Domu Samotnej Matki od roku. Dobrze zna też Iwonę, bo obie dorastały w tym samym domu dziecka w Bystrzycy Górnej. Ojciec zmarł, a matka alkoholiczka zupełnie się nią nie interesowała. Podobnie jak dwójką jej starszego rodzeństwa.
– Widziałam ją raz, po wyjściu z domu dziecka – wspomina Ewelina. – Chciała mi z tej okazji wódkę postawić… .
Rafał był przy niej od dłuższego czasu. Starszy o 5 lat, spokojny, miał pracę, mieszkał z matką. Kiedy Ewelina skończyła 18 lat postanowili zamieszkać razem. W domu jego matki w Strzegomiu. Nawet się zaręczyli.

– Na początku byłam szczęśliwa - przyznaje dziewczyna. - On pracował, ja planowałam przyszłość przy jego boku. Ale szybko wszystko się zmieniło. Jego matka piła i buntowała go przeciwko mnie.

Rafał uległ najpierw jej, a potem kolegom, którzy wciągnęli go kłopoty. Coraz częściej wracał pijany do domu, robił awantury. Końcówka ich wspólnego życia była koszmarem. – Synek Kacper miał trzy miesiące, gdy postanowiłam się wyprowadzić z domu – mówi Ewelina. – Najpierw przyjechałam do Domu Samotnej Matki do Ścinawy, ale po konflikcie z jedną z dziewczyn, wyrzucili mnie..W Głogowie jestem już rok. A ojciec mojego dziecka siedzi w więzieniu. Dostaję od niego alimenty, ale nie zamierzam z nim utrzymywać kontaktu.

Ewelina ma nadzieję, że już w przyszłym roku wróci do Strzegomia. Twierdzi, że ma wielkie szanse na przydział mieszkania komunalnego.
– Już bym je miała, ale przekazali je kobiecie z trójką dzieci, więc muszę trochę poczekać - dodaje Ewelina, która podobnie jak Iwona, chce ułożyć sobie życie i dać szczęście swojemu synkowi. Uczy się zaocznie w liceum. Jest w drugiej klasie. – Mogę pracować choćby w sklepie, a siostra pomoże mi w opiece nad dzieckiem – planuje dziewczyna. – Jak tylko dostanę mieszkanie, poradzę sobie, muszę, bo mam dziecko.

Dorota ma najkrótszy staż w placówce dla samotnych matek. Trafiła tam we wrześniu tego roku. Dwa tygodnie temu urodziła Szymka. Dorota jest też starsza od koleżanek. Ma 25 lat i chłopaka, z którym chce ułożyć sobie życie. Rodziny nie ma. Jako niemowlę została oddana do domu małego dziecka w Jaworze, potem do placówki w Ścinawie, a stamtąd do rodzinnego domu dziecka w Wołowie. – Kiedy skończyłam 21 lat przeprowadziłam się do domu usamodzielniania w Brzostowie – opowiada Dorota. – Znalazłam pracę i uczyłam się. Skończyłam kurs opiekunki domu pomocy społecznej. Dwa lata temu kazali mi się wynieść z tego mieszkania, bo… jestem pełnosprawna.

Młoda kobieta wynajęła kawalerkę. Potem poznała Piotra i zamieszkali razem. Ich życie skomplikowało się po tym, jak ulegli namowom znajomych i przenieśli się do Bolesławca. – Mieliśmy wspólnie wynajmować mieszkanie, by było taniej. A okazało się, że byliśmy im potrzebni tylko do opłacania rachunków – mówi Dorota.

W ciągu roku dwa razy zmieniali mieszkanie. W tym czasie Dorota zaszła w ciążę. Kiedy bez środków do życia znaleźli się na bruku, a kilka kolejnych nocy spędzili na przystanku autobusowym, postanowili wracać do Głogowa.

Nocowali u znajomych, którzy zgodzili się ich na trochę przygarnąć. – Decyzję o mojej przeprowadzce do Domu Samotnej Matki podjęliśmy wspólnie – przyznaje Dorota. – Nie mogliśmy pozwolić, aby opieka zabrała nam dziecko. Szymek jest dla nas najważniejszy. Dlatego ja trafiłam do ośrodka, a Piotr do Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Wiosną planujemy zamieszkać razem. Zbieramy pieniądze na wynajem mieszkania – wyznaje Dorota.

Młode matki wierzą, że zły los wreszcie się odwróci i będą jeszcze szczęśliwe. Ale zdają sobie sprawę, że to wcale nie takie proste.
– Większość dziewczyn, które znamy z domu dziecka, mają prawie takie same problemy jak my – mówią Ewelina i Iwona. – Są matkami, a ojcowie ich dzieci albo je zostawili, albo siedzą w za kratkami.

Dlaczego tak się dzieje?
– Jesteśmy zbyt ufne, spragnione domu, miłości, bliskości drugiej osoby, dlatego tak szybko wpadamy w kłopoty – mówią. – Wychodząc z placówek czujemy się dorosłe i wolne, a przecież osiemnaście lat to za mało, by wiedzieć czego się chce i samodzielnie decydować o przyszłości.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto