Głogowianka Małgorzata Buszko opowiedziała na antenie stacji TVN24 o stracie ukochanego syna, ale też o tym, jak wyglądało jej życie i jak wygląda pomoc państwa w takich sytuacjach.
-Mój syn był głęboko upośledzony umysłowo i niepełnosprawny ruchowo. Zrezygnowałam z pracy, żeby się zająć jego opieką. Takie matki jak ja o wszystko muszą walczyć, to są kobiety walczące. I takie były całe moje 34 lata – mówiła w TVN24 pani Małgorzata Buszko. - Mówi się o nas, że wszyscy nas podziwią, ale prawda jest taka, że za podziw nie zapłacę żadnych rachunków, nie wykupię lekarstw. Chciałabym, żeby rząd pomyślał o takich matkach jak ja, o tym, żeby miały jakąś zasłużoną emeryturę. Po 34 latach pracy mam rentę z tytułu problemów zdrowotnych, która wynosi 900 złotych. To jest żenada – mówiła. Przez ostatnie trzy lata pobierałam świadczenie pielęgnacyjne na opiekę nad dzieckiem. Ale prawda jest taka - i to jest takie dno tej ustawy antyaborcyjnej - że w momencie kiedy mój syn zmarł, zaraz na drugi dzień to świadczenie zostało mi zabrane – mówiła rozgoryczona. - 34 lata opieki 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, przeżywałam traumę z powodu tego, że zmarło moje dziecko i również z tego powodu, że zostałam praktycznie bez środków na życie zbliżając się do sześćdziesiątki - przyznała dodając, że w ustawie nikt nie pomyślał o takich matkach.
Przypomnijmy, że w Głogowie, podobnie jak w całym kraju od kilku dni trwają protesty po tym, jak większością głosów Trybunał Konstytucyjny pod kierownictwem Julii Przyłębskiej orzekł o niezgodności z konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?