Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rój pszczół sterroryzował okolicę. Pomogło dwóch pszczelarzy (FOTO)

Kacper Chudzik
Rój pszczół przy ul. Szymanowskiego
Rój pszczół przy ul. Szymanowskiego Kacper Chudzik
W środę przed południem przy jednej z posesji na ul. Szymanowskiego mieszkańcy dostrzegli spory rój pszczół. Owady latały po całej okolicy, ale najwięcej było ich przy jednym z żywopłotów.

Wystraszeni obecnością tak dużej liczby pszczół mieszkańcy okolicy chcieli wezwać na pomoc straż pożarną. Na szczęście przypadkiem w okolicy zakupy robiło dwóch pszczelarzy: Adam Sawicki i Henryk Filipek.

– Przyjechaliśmy coś kupić, nagle patrzę w bok, a tam rój pszczół. Musiał wyroić się z którejś z pasiek i wiatr zniósł go aż tutaj – opowiada pan Adam. – Powiedziałem mieszkańcom okolicy, żeby nie wzywali straży, bo szkoda pszczół. Strażacy by je zabili, a my postanowiliśmy złapać. To przecież pożyteczne owady.

Pszczelarze mieli w samochodzie rojnicę, specjalne urządzenie, które służy do łapania pszczół. Jak mówi pan Adam, zawsze mają je w busie na wszelki wypadek. I tym razem się przydało.

Zadanie nie było jednak takie proste, wystraszone pszczoły uciekły całym rojem na wysokie drzewo. Ciężko było się tam dostać ponieważ właściciela posesji, na którym stało drzewo, nie było akurat w domu.

Tymczasem coraz więcej przechodniów zaczęło przyglądać się zmaganiom pszczelarzy, lub uciekać na widok zbliżającego się roju zwiadowców poszukujących kwiatów. Wyjątkiem były dzieci, które zaciekawione podchodziły blisko miejsca, w którym było najwięcej owadów. Pszczelarze musieli więc je odgonić, by nie doszło do groźnej sytuacji.
Wydawało się już, że jednak bez interwencji strażaków z drabiną się nie obejdzie. Wtedy jednak zmęczona matka roju opadła na chodnik, a owady runęły osłaniać ją własnymi ciałami. Pszczelarze złapali królową i przenieśli ją do rojnicy dzięki czemu owady powoli ruszyły jej śladem.

Przyglądające się całej akcji dzieci zadawały mnóstwo pytań, ale jednym z podstawowych było, czy pszczelarze nie bali się stać przy roju bez ochronnych kombinezonów.

– Z pszczołami mam do czynienia od małego. Nie raz mnie już żądliły i teraz praktycznie ich jad już na mnie nie działa – przyznaje Adam Sawicki. – Z resztą, jak człowiek nie wykonuje przy nich gwałtownych ruchów, to nie musi raczej bać się użądlenia.

Gorzej jednak mają osoby uczulone na pszczeli jad. Normalnie człowiek użądlony przez owady odczuwa pieczenie i ból, a miejsce użądlenia puchnie. Osoby uczulone może jednak zacząć swędzić całe ciało. Występuje przy tym puchnięcie powiek oraz ust, a w niektórych przypadkach nawet gardła. Pojawiają się duszności, niepokój, kołatanie serca i osłabienie. W skrajnych przypadkach może dojść do wstrząsu, a nawet śmierci. Zaleca się więc, by takie osoby jak najszybciej zadzwoniły po pomoc medyczną. Przypadki pojawienia się roju można zgłaszać straży pożarnej.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto