Takie zimy zdarzały się jednak wcześniej.
2 stycznia 1963 autobusy z Krakowa nie dojechały do Olkusza, Skały, Ojcowa, Proszowic i wielu innych miejscowości. Oczywiście: "Natychmiast po otrzymaniu sygnałów alarmowych z terenu, Wojewódzki Zarząd Dróg Publicznych przystąpił do akcji. Wyruszyło w teren 13 pługów mechanicznych ciężkich i 14 lekkich oraz 36 pługów konnych…". Wystarczyło to jednak zaledwie do opanowania sytuacji na drogach w kierunku Warszawy, Zakopanego, Krynicy, Rzeszowa i Katowic. Przez wiele dni jazda była szkołą przetrwania. Np. na odcinku Skała - Trzyciąż "potworzyły się zaspy długie na kilka kilometrów i głębokie na 3 metry".
Równie dramatycznie wyglądała sytuacja na kolei. Opóźnienia w dostawach węgla z kopalń do elektrowni zagrażały paraliżem energetycznym.
Najstarsi nie widzieli
W Polsce taka zima trzymała przez cały styczeń i luty. Na kolei tory pękały od mrozu, rwały się sieci trakcyjne, pługi śnieżne grzęzły w zaspach. Na drogach… Stanisław Grabania, kierowca z mleczarni w Nowej Hucie, który 18 stycznia, po trzech dniach zamieci, odważył się wyruszyć cysterną do zlewni w Skale, wspominał: "Pod Białym Kościołem spotkałem pług wirnikowy, który wydmuchiwał drogę na Ojców. Dalej były tylko ślady sanek. Nie spotkałem na drodze żadnego samochodu, a chłopi jadący na sankach odradzali dalszą drogę".