- Przepraszam - powiedział Marcin M. po odczytaniu wyroku. Tylko tyle był w stanie powiedzieć przed bliskimi bestialsko zamordowanego Leszka N. Ofiara Marcina M. była osobą ubezwłasnowolnioną.
Feralnego dnia, w listopadzie 2017 roku, Marcin M. bawił się ze swoimi znajomymi na mieście. Nie stronił od alkoholu i narkotyków. Nad ranem odłaczył się od grupy i poszedł w inną stronę. Na ulicy Chojnowskiej spotkał 65-letniego Leszka N. Skazany bez żadnego powodu zaatakował starszego mężczyznę, który - jak się okazało w trakcie przewodu sadowego - ze względu na to, że bał się ludzi, spacerował po mieście wczesnym rankiem. Również i tym razem wybrał się na spacer. Marcin M. zaatakował go, bił go pięściami i kopał po całym ciele. Taki widok zastali legniccy mundurowi. Policjanci i ratownicy z legnickiego pogotowia wezwani na miejsce zdarzenia próbowali pomóc poszkodowanemu, ale jego obrażenia - szczególnie głowy i twarzy były tak drastyczne, że mężczyzna umierał w męczarniach. Na oczach świadków zadławił się własną krwią.
– Sprawstwo oskarżonego Marcina M. nie budziło wątpliwości sądu. Sam oskarżony nie kwestionował swojej winy w zakresie zabójstwa - uzasadniał wyrok sędzia Marek Regulski. - Obrona chciała dowieźć przed sądem, że oskarżony dokonał zabójstwa Leszka N. lecz dokonał tego będąc w stanie niepoczytalności. Biegli psychiatrzy oraz psycholog po 4-tygodniowej obserwacji psychiatrycznej stwierdzili, że Marcin M. był poczytalny
Jak stwierdził sędzia, nawet dopuszczenie dowodu w sprawie z opinii innych biegłych psychiatrów nie zmieniło tego stanowiska. - Oskarżony za wszelką cenę chciał udowodnić, że jest chory psychicznie i cały czas symulował chorobę - dodał sędzia.
Nikt nie kwestionował tego, że Marcin M. jest uzależniony od narkotyków. Sam oskarżony stwierdził przed ogłoszeniem wyroku, że gdyby wiedział po raz pierwszy sięgając po narkotyki gdzie go w końcu zaprowadzą, nie brałby ich. Jednak to uzależnienie nie wpłynęło na ocenę czynu dokonana przez sąd. - Marcin M. zaatakował ofiarę bez żadnego powodu, działał bez racjonalnego uzasadnienia, w sposób brutalny i bezwzględny - mówił sędzia. - Zadał przemoc osobie zupełnie bezbronnej. Zaatakował ją w centrum miasta. Trzy razy odchodził i wracał do ofiary. Nie przestał kopać jej nawet kiedy na miejscu pojawili się policjanci.
Przerażające są również same zeznania Marcina M., który przyznał, że chciał wypędzić demona, którego zobaczył w twarzy swojej ofiary. Marcin M. wielokrotnie opowiadał o swoim uzależnieniu i o zainteresowaniu satanizmem. Przyznał również, że zawarł pakt z diabłem przez internet.
Prokuratura domagała się dożywotniego więzienia. - Sąd uznał, że nie zachodzą okoliczności do zastosowania takiej kary. Kara dożywotniego pozbawienia wolności jest jakby substytutem kary śmierci i można ją orzec tylko w przypadku gdy nie ma nadziei na resocjalizację sprawcy. W tym przypadku biegli stwierdzili, że jest szansa na powrót do społeczeństwa oskarżonego jeżeli przejdzie on terapię uzależnień.
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny. Stronom przysługuje odwołanie.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?