- Wyliczyliśmy, że aby naprawić te wszystkie wały, potrzebnych jest rocznie około 80 mln zł. Takich pieniędzy nie ma, więc modernizacja tych zabezpieczeń zajmie nam 60 lat - mówi Hreniak.
Dzisiaj na Dolnym Śląsku jest niewiele ponad 1300 km wałów, które powinny chronić przez wielką wodą. Problem w tym, że dokładnie 1024 km już trzeba naprawiać, aby w regionie nie powtórzył się scenariusz z 1997 roku.
Członek zarządu województwa Włodzimierz Chlebosz stawia sprawę tak: - W tym roku nie jest możliwe przywrócenie wszystkich obwałowań do stanu niezagrażającego bezpieczeństwu.
Możliwości nie ma, bo nie ma pieniędzy. Dolnośląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych co roku wnioskuje do budżetu państwa o konkretne środki na wały. W tym roku było to ponad 83 mln zł. Zamiast tej kwoty przyznano jedynie ponad 28 mln zł. W ubiegłym roku było gorzej: zarząd zabiegał o 76 mln zł, a miał w dyspozycji tylko 11 mln zł.
Okazuje się, że z roku na rok sytuacja jest coraz gorsza. W 2006 r. wałów w złym stanie technicznym było 327 km, a cztery lata później ponad tysiąc kilometrów. Z ich remontami jest słabo. W 2008 r. udało się naprawić niemal... 5 km, a w ubiegłym - 22 km. Ten rok też nie przyniesie rewolucji. A to dlatego, że naprawionych będzie 10 km wałów, zaś wyremontowanych 8 km. Wrocław ma być bezpieczny, bo powstanie wał na Kozanowie, a w 2015 r. będzie wyremontowany węzeł wodny.
W którym miejscu, Twoim zdaniem, wały przeciwpowodziowe zasługują na szybką naprawę? Czy miasto wyciąga wnioski z wydarzeń jakie miały miejsce we Wrocławiu i odpowiednio zabezpiecza się przed ryzykiem powodzi? Podyskutuj na forum
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?