Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkie Głogowskie Dyktando (Treść)

Kacper Chudzik
Treść dyktanda przygotował Marek Szopa
Treść dyktanda przygotował Marek Szopa Kacper Chudzik
Za nami IX Wielkie Głogowskie Dyktando. Do łatwych ono nie należało, co podkreślali uczestnicy. Sprawdź co sprawdziło im tyle trudności. Prezentujemy treść dyktanda. Jego autorem był Marek Szopa, Głogowski Mistrz Ortografii z 2012 roku.

Dyktando miało w tym roku formę listu.

Głogowianie i Niegłogowianie Drodzy!

Rzecz będzie o tym, co wiejskie, ale po kolei. Z rozrzewnieniem wspominam przeszło dwumiesięczny, wakacyjny pobyt sprzed ćwierćwiecza na wsi, a właściwie wioszczynie. Na czas żniw zjechała się wtenczas do dziadków niemalże cała familia: i wujostwo (nawiasem mówiąc wójtostwo z gminy Hyżne), i kuzynostwo, i dziatki z dorosłymi. Schludne obejście mieściło podmurowaną chatę, zwaną regionalnie checzą lub chyżą. Naprzeciwko, na tle strzelistych topól, stała stodoła, której wpółotwarte wierzeje świadczyły o zwózce użątku. Widać było, że żeńcy od rana w żarze słońca wżynają się kosami w głąb pola. Raz po raz dawałem nura w kłośną gęstwinę, by wypleć dziko rosnące chabry, lebiodki czy ożędki. To sąsiedni ugór, który wrzynał się klinem w pole uprawne, zachwaścił łany pszenżyta, fundując mi niewdzięczną harówę. „Na pohybel ubóstwu i nieochędóstwu nierządnego gospodarza zza miedzy” – pomyślałem. Zewsząd dochodziły do mnie prośby: „Upleć powrósło, przygotuj powróz do snopowiązałki”. Znużony upałem, doceniłem wtedy orzeźwiający smak staropolanki z sokiem moroszkowym i kompot z rzewienia. A babcine masło z kierzni, że nie wspomnę już o mleku z dzieży – palce lizać. Z kilku mórg należało zwieźć zboże. Tak było co dnia, tylko w niedziele wszyscy wyświeżeni, nie tak jak po całodziennej żmudzie czarni jak święta ziemia, szliśmy do kościółka jak Pan Bóg przykazał. Popołudniami można było poleniuchować na sianożęci. Nie doczekawszy dożynek, wróciłem do domu bez choćby dniówki w portfelu. Zresztą nie oczekiwałem po prawdzie żadnego kieszonkowego, wszak praca na roli to zajęcie niskodochodowe, nawet gdyby uwzględnić średnio opłacalny chów rozhukanych buhajów, dohodowywanych do wymaganej wagi.

Czy doświadczyłem wówczas wsi ubogiej, niczym w nagrodzonych literackim Noblem Reymontowskich „Chłopach”, czy raczej idyllicznej, znanej nam z kochanovianów? Po trosze obu naraz.

Co nam pozostało z ówczesnej, bynajmniej nie postpegeerowskiej, wsi? Rzec by można na przekór, że wioska olimpijska w Soczi, miejscu zarzewia zarówno kowalczyko-, jak i stochomanii. Dalej – na pół zhybrydziały, bo polsko-
-angielsko brzmiący, WieśMac, lansowany przez McDonald’sa; piarowsko (albo: PR-owsko) wykreowane wsie jaja. Czyż to nie językowa wiocha?

Pozdrawiam Was serdecznie

M.S.

Zobacz zdjęcia i film z dyktanda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto