Legendarny "Batory" przybył do Gdyni 87 lat temu
To już 87 lat od kiedy legendarny transatlantyk przypłynął do Gdyni. Było to 11 maja 1936 roku. Do macierzystego portu przybył z Włoch, a na statku zorganizowano wówczas ekskluzywną wycieczkę dla elit II RP. Rejs nazwano "Szlakiem Południa", a pierwszym oficerem był wówczas Tadeusz Meissner, który później stał się długoletnim kapitanem statku. W Gdyni "Batory" nie pozostał na długo, ponieważ kilka dni później wyruszył w swój dziewiczy rejs do Nowego Jorku. Transatlantykiem dowodził wtedy Eustazy Borkowski.
ZOBACZ TEŻ: Średniowieczne mury obronne w Tczewie muszą poczekać na konserwację | ZDJĘCIA, WIDEO
Kiedy rozpoczęła się wojna, "Batory" zawinął do Nowej Fundlandii i potem udał się do Nowego Jorku. 19 września na statku doszło do strajku. Zakończył się on zejściem części załogi oraz usunięciem kapitana Eustazego Borkowskiego ze statku. Jego obowiązki powierzone zostały I oficerowi kpt. ż.w. Franciszkowi Szudzińskiemu. Później zarekwirowano go pod dowództwo byrytyjskiego War Office, gdzie statek przebudowano i uzbrojono. Do końca II wojny światowej służył funkcjom militarnym. Pływał w konwojach przewożących zaopatrzenie i transportował żołnierzy.
Okres powojenny i poetyckie pożegnanie
Po wojnie w 1947 roku przeszedł gruntowny remont w belgijskiej Antwerpii. Tam go rozbrojono i przemalowano na biało-czarne barwy. Jedyną pozostałością po wojnie była linia magnetyczna wzdłuż statku, chroniąca go przed minami. Statek ponownie zaczął kursować z rejsami cywilnymi do Nowego Jorku, ale nie brakowało kolejnych ciekawych wątków podczas zimnej wojny. Wówczas na pokładzie statku pojawiały się kontrowersyjne postacie, takie jak komunista Gerhart Eisler, Walentyn Gubiczew czy też William Jesse Newton. Pojawiały się także oskarżenia, że "Batory" transportuje... broń atomową. W 1951 roku zakazano mu wpływania do portu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Bezpieczeństwo na Motławie. Polski Hak nie jest dla „niedzielnych” wodniaków
Podczas swojej ponad trzydziestoletniej służby transatlantyk przetrwał wiele niebezpieczeństw i służył w licznych wojskowych misjach. Znany był z tego, że przynosił szczęście swojemu konwojowi - przez całą wojnę nie dał się zatopić, a jednocześnie był świadkiem wielu niesamowitych historii. Jego koniec był równie poetycki - do stoczni złomowej w Hongkongu dotarł również 11 maja. W 1971 roku prowadził go tam syn pierwszego oficera, Tadeusza Meissnera - kapitan Krzysztof Meissner.
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?