Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak się kradnie w sklepach. Jeden ze złodziei wyniósł nawet gwoździe w butach

Redakcja
Archiwum
Kradnący w marketach to coraz rzadziej bezdomni i najbiedniejsi. Coraz częściej po „darmowe zakupy” sięgają ludzie, których na nie stać

Pracownicy lokalnych marketów muszą nie tylko zajmować się sprzedażą i wykładaniem towaru, ale też zachować czujność, ponieważ złodziei nie brakuje. Tak było chociażby w sobotę (20 października) w jednym ze sklepów na Śródmieściu. Pracownica kasowała duże zakupy dla pewnej rodziny. Zwróciła jednak uwagę, że oprócz tego, co klienci wyłożyli przy kasie, mieli drugą, pełną torbę, którą po prostu chcieli wynieść. Były tam i drogie alkohole, i kosmetyki, a nawet środki czystości.

- Okazało się, że były w niej zakupy na blisko 200 złotych. Zwróciliśmy na to uwagę przed skasowaniem i musieli za nie zapłacić - mówiła nam kasjerka. - W sumie wyszło nieco ponad 400 złotych, więc połowę zakupów chcieli zabrać bez płacenia... A po wyjściu ze sklepu wsiedli z torbami do taksówki.

Pracownicy nie wezwali policji, ale na tyle głośno mówili o próbie kradzieży, że inni klienci zwrócili uwagę na niedoszłych złodziei. - Takie zawstydzenie ich to skuteczniejsza metoda. Policja nie pomoże, bo przecież ilu już tych ludzi złapaliśmy. I jakoś zawsze wracają kraść więcej. Wielu z nich znamy i wiemy, że jak tylko wchodzą do sklepu, trzeba być czujnym - dodaje druga kasjerka z tego samego sklepu.

Jak mówią nam pracownicy innego marketu, sklepowi złodzieje się zmieniają. Coraz rzadziej są to bezdomni czy bardzo biedni ludzie, którzy po kryjomu zjedzą bułkę lub wypiją w kącie piwo.

- Problem w tym, że coraz więcej złodziei to ludzie, których na te zakupy stać. Z wielu znanych nam złodziejaszków zrobiły się paniska odkąd weszło 500 plus. Biorą pełno forsy na kilkoro dzieci. Ale stare nawyki pozostają, po co płacić, jak można wynieść? - mówi nam ochroniarz jednego ze sklepów na Koperniku.

A wynoszą różnie. Jedni, tak jak już opisaliśmy, wykładają duże zakupy, a część z nich chcą przemycić w chaosie bez płacenia. Inni standardowo, chowają mały towar do kieszeni. Kobiety w długich sukienkach potrafią nawet wynieść pudełka ze sprzętem elektronicznym... ściskając je między udami.

- Ja pamiętam sytuację jak jeden gość poszedł na dział, gdzie sprzedawano gwoździe na wagę, a następnie w kącie wpakował je do butów. Nie dość, że jak go złapaliśmy to się najadł wstydu, to jeszcze nogi poranił - wspomina pracownik firmy ochroniarskiej, który niejedno już widział w głogowskich marketach.

- Był też facet którego poprosiliśmy o opróżnienie kieszeni - wspomina inny pracownik ochrony. - Wyjął coś ze spodni, potem z kieszeni bluzy, następnie z rękawów, kieszeni wewnętrznych. Usypała się z tego niezła kupka. Ciężko uwierzyć, ile on tego upchał w ubraniu.

A kradną wszyscy. Biedni, bogaci. Niektórzy nasi rozmówcy przyznają, że widzieli jak na drobnych kradzieżach łapano nawet znanych nauczycieli.

Ochroniarze przyznają, że sklepowe kradzieże to plaga. Policja jest ostrożniejsza w użyciu tego słowa. - Niemniej jednak jest to problem zauważalny. Ciężko go prześledzić w statystyce, wiele spraw jest kończonych mandatowo. Do wielu też policja nie jest wzywana. Ale o kradzieżach w sklepie słyszy się dosyć często - przyznaje Bogdan Kaleta, oficer prasowy głogowskiej policji.

Jeśli dana osoba kradnie towar na drobne sumy, ale wpada w ręce stróżów prawa często, wtedy wszystkie poprzednie ujęcia łączone są w ciąg, przez co sprawa trafia do prokuratury.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto