Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajny zakon morderców karał śmiercią za zdradę

Piotr Kanikowski
Dorota Marciniak, mama zamordowanego Maćka Witkowskiego, trzyma w rękach jego zdjęcie
Dorota Marciniak, mama zamordowanego Maćka Witkowskiego, trzyma w rękach jego zdjęcie Piotr Krzyżanowski
Przed lekcjami Michał powiedział Markowi i Mateuszowi, że w hotelu Qubus zatrzymali się członkowie tajnego zakonu z Niemiec. Przyjechali do Złotoryi, aby dopilnować wykonania wyroku śmierci na Maćku Witkowskim. Będą wszystko obserwować z ukrycia...

Mróz chrzęścił pod stopami. Mateusz urwał się z ostatniej lekcji, by odgarnąć świeży śnieg z głębokiego do pasa grobu, który dzień wcześniej z Michałem wykopali Maćkowi w lesie za Złotoryją. Nie chciał się natknąć na obcych, którzy zamieszkali w Qubusie, więc kiedy na drodze do świerkowego młodnika zobaczył czyjeś tropy, zszedł ze ścieżki w las. Naciągnął na twarz kominiarkę. Bał się.
Mniej więcej godzinę później nadszedł Michał z Maćkiem, a za nimi przywlókł się Marek, też z kominiarką na głowie. Było cicho, tylko ten zmrożony śnieg chrzęścił jak diabli. Maciek Witkowski nie wiedział, że prowadzą go na rzeź. Myślał, że zwyczajnie, idzie poćwiczyć sztuki walki z kumplami z klasy. Miał dostać wymarzony karabin na kulki z farbą.

***
Kiedy to się działo - w styczniu 2007 roku - wszyscy mieli po siedemnaście lat, uczyli się w liceum wojskowym, jak reszta klasy nosili mundury khaki z zielono-żółtą naszywką Zespołu Szkół Zawodowych im. mjr. Henryka Sucharskiego w Złotoryi. Od kilku miesięcy należeli do nieformalnej szkółki sztuk walki prowadzonej przez Michała. Czasem zostawali potrenować na sali gimnastycznej, niekiedy szli na zajęcia w plener. Michał - posiadacz białego pasa - pokazywał Markowi, Mateuszowi i Maćkowi - kompletnym nowicjuszom - jak atakować i bronić się przed ciosem.

Podczas treningów w zaufaniu opowiadał im o tajnej organizacji Nachtkampf, mającej swoje zbrojne zakony w Niemczech i w Polsce. Nie wiadomo, czy mu wierzyli, kiedy mówił, że jest jej członkiem, ma najwyższy w hierarchii stopień wojownika cienia, odpowiada za dyscyplinę i zabił już kilka osób. Albo kiedy obiecywał Maćkowi broń snajperską oraz po tysiąc euro za każdą odstrzeloną głowę
***
Na pierwsze zajęcia szkółki przychodziła jeszcze Agata. W 2006 roku była z Markiem i Maćkiem pod Wilczą Górą, gdy napadli na nich dwaj zamaskowani mężczyźni. Nieznajomi powalili chłopaków na ziemię, związali im ręce żyłką do koszenia trawy, przykładali noże do gardeł, grozili śmiercią, a potem zaciągnęli do rowu, w którym leżał już jakiś nieprzytomny człowiek z obandażowaną głową. Agata wpadła w panikę. Biegała od jednego do drugiego napastnika, prosząc o litość, aż któryś odciągnął ją na bok, w zarośla. Maciek z Markiem słyszeli, jak przeraźliwie krzyczy, a potem zrobiło się cicho. Nim nieznajomi w kominiarkach wrócili, chłopcy uwolnili się z więzów i uciekli lasem do Złotoryi.

Szybko okazało się, że napad był sfingowany. Agata postanowiła sprawdzić, czy w razie niebezpieczeństwa może liczyć na szkolnych kumpli. Poprosiła znajomych, by trochę chłopaków postraszyli. Michał o prowokacji nie wiedział. Wściekł się na dziewczynę i wydał pierwszy wyrok: kazał ją zepchnąć ze skałek w Jerzmanicach-Zdroju. Maciek, któremu dał dwa tygodnie na zabicie Agaty, miał to zrobić tak, by wszystko wyglądało na nieszczęśliwy wypadek. Ale najpierw się wahał, a potem zdecydowanie odmówił. Sprawa ucichła.

Maćkowi nie przyszło do głowy, że wyrok nie został anulowany, zmieniła się tylko ofiara. Michał zarzucał mu nie tylko nieposłuszeństwo. Uważał, że Maciek podrywa jego dziewczynę. I że zdradził zakon, bo opowiada o nim na prawo i lewo.

Teraz to Maciek miał zostać strącony ze skałek. Inny scenariusz zakładał, że w trójkę zaprowadzą go do lasu, przywiążą do drzewa i pobiją. Skatowanego do nieprzytomności Maćka chcieli odwiązać i podciągnąć kilkaset metrów po śniegu, pod wykopany w zmarzniętej ziemi grób, gdzie Marek miał mu podciąć gardło. Ostatecznie Michał wybrał trzeci wariant. Mateuszowi i Markowi powtarzał, że każdy jest sadystą, tylko nie każdy umie to w sobie pielęgnować.
- Ja z was zrobię sadystów - obiecywał.

***
Mateusz poszedł na skraj zagajnika. Miał stać na czatach i rękami dawać znaki członkom zakonu Nachtkampf, którzy przyjechali obserwować ich z ukrycia. Ze wzgórza widać porośnięte drzewami zbocze z górującą nad nim wieżą kościoła. A bliżej stadion, rzekę i biegnące równolegle drogi. Próbował odgadnąć, gdzie są ci Niemcy z Qubusa. Nie widział nikogo. Ściana obsypanych śniegiem świerków zasłaniała też to, co się działo w zagajniku.

- Wiedziałem, co się stanie. Wiedziałem, że Witkiewicz zostanie zabity. Michał cały czas powtarzał, że za zdradę zakonu lub niewykonanie rozkazu grozi śmierć - zeznał przesłuchiwany przez policjantów zaraz po zatrzymaniu. Kilka dni temu, w sądzie, Mateusz wyparł się tego zeznania.
Podniósł ręce do góry - najpierw lewą, potem prawą - by ci, którzy ich obserwują z ukrycia, wiedzieli, że wszystko jest w porządku.

Michał dał Maćkowi Witkowskiemu swoją kanapkę. Stali z Markiem nad wykopanym wśród drzew grobem, a on jadł, dopytując się o broń. Gdy Michał powiedział, że je ostatni posiłek w życiu, zabrzmiało to jak makabryczny żart. Maciek zaśmiał się. Ale przeszedł mu głód. Przełknął jeszcze kęs i oddał kanapkę.
Ciągnąc ten upiorny żart, dał sobie związać ręce różową linką. Zieloną skrępowali mu nogi. Przez chwilę szarpał się trochę, bo Michał obiecał, że jak sam uwolni się z więzów, dostanie od zakonu tysiąc euro. Supły przy nadgarstkach i stopach nie zamierzały puścić.
Nie chciał klęknąć nad grobem - bał się, że pobrudzi spodnie i mama będzie się na niego gniewała. Zrobił to dopiero, jak podłożyli mu pod kolana pokrowiec od saperki. Ciągle myślał, że bierze udział w próbie, podobnej do tej, którą przygotowała im Agata.

***
Stojącemu na straży Mateuszowi Michał polecił zmienić miejsce posterunku. Miał iść pod stadion Górnika Złotoryja.
Markowi, z którym został w zagajniku, rozkazał: - Tnij!
Miał w ręku nóż z łukowatym ostrzem. Na uszach słuchawki i empetrójkę puszczoną na cały regulator.
Maciek z wciśniętą na głowę kominiarką klęczał nad dołem. Chyba zaczynał rozumieć, co się dzieje.
- Kurwa, tnij!
Ale Marek nie chciał wziąć noża. Krzyczał do Michała:- Pojebało cię!
- Jeśli go nie zabijesz, to zginie i on, i ty!
Maciek był przerażony:
- Michał, co ty chcesz zrobić? - pytał.
Sąd ustalił, że to Michał podszedł do klęczącego na śniegu kolegi, odgiął mu głowę do tyłu, przyłożył ostrze do tętnicy po lewej stronie szyi i pociągnął. Trysnęła krew. Maciek wpadł do dołu. Żył jeszcze, gdy we dwójkę z Markiem sypali na niego ziemię. Charczał i konwulsyjnie poruszał nogą, próbując wydostać się z grobu.

- Zamknij się, skurwysynie! - Michał uderzył go w kolano brzegiem saperki. - Nikt nie będzie mówił złych rzeczy na mój zakon i nikt nie będzie woził się z moją dziewczyną po Złotoryi.
Po wszystkim zeszli z góry. Michał kopał świerki, by strącony z gałęzi śnieg zasypał ślady.
- Skurwysyn nie żyje - powiedział Mateuszowi czekającemu na nich pod stadionem.

***
Marek zauważył, że Mateusz zbladł. Rozszerzyły mu się źrenice. Mówił drżącym głosem. Nie pytał o szczegóły, nie chciał wiedzieć, jak to się stało.
Michał opowiadał o legnickim policjancie, który jest członkiem zakonu. Straszył, że jeśli ktokolwiek się wygada, wojownicy Nachtkampfu odnajdą zdrajcę.

Potem w śledztwie opowiadał, że cały ten zakon sobie wymyślił, żeby zaimponować kumplom z podwórka. Opowieściami o tajnej organizacji i zabitych przez siebie ludziach budował swój autorytet.
Prokurator nie natrafił na żaden ślad potwierdzający istnienie tajnych wysłanników Nachtkampfu. W Qubusie nie było żadnych Niemców.
Po zabiciu Maćka razem wrócili do miasta. Jego komórkę utopili w Kaczawie, wyjąwszy uprzednio kartę SIM. Zabrane ofierze klucze wyrzucili do kosza koło komendy policji, bo pod latarnią zawsze najciemniej. Mateusz zabrał ze sobą nóż. Miał go cisnąć z mostu do rzeki w Chojnowie.
Michał poszedł zobaczyć się z dziewczyną. Marek i Mateusz skręcili na strzelnicę, żeby trochę sobie postrzelać.

Kiedy prawie trzy miesiące później, po znalezieniu grobu w zagajniku, policjanci przyjechali na zawody lekkoatletyczne do Wrocławia, żeby aresztować Mateusza, był przerażony. Myślał, że przychodzą po niego członkowie zakonu...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto