Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ta ekipa nie boi się opuszczonych miejsc Dolnego Śląska. Poznajcie... Urbexy Wieśniackie [ZDJĘCIA]

Magdalena Piszlewicz
Magdalena Piszlewicz
Pasja do opuszczonych miejsc prowadzi grupę znajomych z okolic Głogowa w zapomniane zakamarki Dolnego Śląska.

W Internecie często można znaleźć zdjęcia lub filmy ukazujące opuszczone budynki, tereny. Ich autorzy przedstawiają zwykle historie przedstawionych obiektów - krótkie i zwięzłe lub długie i wielowątkowe. Nie wszyscy mają świadomość, że jest to urban exploration, którym zajmuje się pewne damskie trio.

Urbexy Wieśniackie to grupa składająca się z trzech dziewczyn, które poznały się w szkole. Żaneta Ciosek z Ogorzelca, Monika Kowalska z Głogowa i Julita Radło ze Strogoborzyc są młodziutkim urbexowym teamem - działają raptem kilka miesięcy, bo od maja tego roku.

- Urban exploration, czyli urbex, to nic innego jak eksploracja opuszczonych miejsc - wyjaśnia Monika. - Eksploratorzy kierują się zasadą „zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko odciski stóp”. Pod żadnym względem nie dewastujemy zwiedzanych budynków czy terenów.

Na razie przemierzają wzdłuż i wszerz pobliskie regiony, później chcą zająć się odleglejszymi terenami. Do tej pory odwiedziły około dwudziestu miejsc.

- To między innymi szpitale, pałace, cmentarze, kościoły, domy - mówi Monika. - Nie chcemy jednak podawać lokalizacji. Wiąże się to z chuligaństwem, którego jesteśmy przeciwniczkami.

Jedna z wycieczek stała się ognikiem zapalnym do rozpoczęcia internetowej aktywności. Choć nie była to ich pierwsza eksploracja, zwiedzenie opuszczonego szpitala poradzieckiego, znajdującego się w mieście oddalonego o około 60 kilometrów od Głogowa, zainspirowało je do założenia konta na Instagramie oraz facebookowej strony. W przyszłości planują rozpocząć działalność na platformie YouTube.

Skąd nazwa?

Nazwa trio jest dosyć nietypowa. Jak to się stało, że dziewczęta postanowiły nazwać swoją grupę Urbexy Wieśniackie?

- Byłyśmy w opuszczonym pałacu niedaleko Głogowa - opowiada Żaneta. - Pałac ten miał spalony dach, a drzwi nie domykały się. W jednym z pomieszczeń panował przeciąg. W pewnym momencie z góry usłyszałyśmy straszny trzask. Myślałyśmy, że ktoś tam jest. Wybiegłyśmy z budynku jak nawiedzone. Ponownie weszłyśmy do środka, jednak za każdym razem słyszałyśmy te trzaski. Podczas ucieczki Julita żartobliwie stwierdziła, że jesteśmy urbexami wieśniackimi. I tak już zostało. Ostatecznie eksploracja pałacu zakończyła się pomyślnie.

Przy eksploracji trzeba być ostrożnym. Urban exploration nie należy do bezpiecznych zajęć. Stan zdecydowanej większości budowli jest opłakany. Sypiący się tynk czy spróchniałe schody nie są miłym urozmaiceniem dla eksploratorów. Niemniej jednak stanowią niepowtarzalny klimat tego hobby. - Staramy się nie wchodzić tam, gdzie, przykładowo, podłoga może się pod nami zawalić - mówi Julita. - Generalnie uważamy na siebie. Mimo ryzykownego hobby, jesteśmy ostrożne.

Zwiedzają, nie niszczą

Urbex staje się coraz popularniejszym hobby, choć według niektórych eksploratorów nie jest to koniecznie dobry trend. Większość z nich stara się nie wyrządzać szkód w odwiedzanych miejscach, jednak stale wzrastająca liczba odwiedzających opuszczone lokacje sprawia, że coraz łatwiej wśród nich o osoby nie przejmujące się takimi zasadami. Dlatego też wielu eksploratorów nie podaje dokładnych lokalizacji miejsc swoich odwiedzin. Nie chcą przy kolejnej wizycie widzieć, że zniknął kawałek starego pieca, wybito szyby lub „ozdobiono” ściany różnego rodzaju graffiti.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto