Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słodka saga rodu Meryków

Danuta Bartkowiak
Marian Meryk (z lewej) nauczył syna Marcina sumienności, pracowitości, a przede wszystkim szacunku
Marian Meryk (z lewej) nauczył syna Marcina sumienności, pracowitości, a przede wszystkim szacunku fot.danuta bartkowiak
Na sukces cukierni pracuje już drugie pokolenie. Rodzina trzyma się razem, bo to najlepszy sposób na dążenie do celu

Młody, ambitny, a przede wszystkim pracowity. Kiedy ojciec zapytał, czy chce przejąć rodzinny interes, nie zawahał się ani minuty. Najpierw, na próbę, miał zarządzać przez cztery tygodnie. Ojciec dał mu wolną rękę i... zostawił z pustą kasą. - Musisz tak pracować, by zarobić na opłaty i pensje dla pracowników - wspomina słowa ojca Marcin Meryk, który od pięciu lat samodzielnie prowadzi znaną w mieście cukiernię.

Jej początki sięgają 1976 roku, kiedy to Marian i Krystyna Merykowie przy ul. Morcinka wybudowali swój lokal. W ich rodzinach nie było takiej tradycji. Dziadek pana Marcina, Franciszek był rzeźnikiem, ale pragnął by synowie nauczyli się dobrych zawodów rzemieślniczych i pracowali na własny rachunek. Marian Meryk wybrał cukiernictwo i pierwszy zakład uruchomił w Gliwicach. Kiedy jednak na stałe zdecydował się osiąść w Głogowie, wszystko trzeba było zacząć od podstaw.

I choć w mieście było już kilka znanych cukierni, to jego wyroby szybko znalazły swoich amatorów. Interes rozwijał się na tyle dobrze, że budynek przy ul. Morcinka ciągle modernizowano i dostosowywano do wymagań rynku. Lecz nie zawsze było tak dobrze. Pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, kiedy sklepy zapełniły się gotowymi ciastami z Zachodu, wielu cukierników stanęło na krawędzi bankructwa. Merykowie przetrwali ten trudny czas handlując sprzętem RTV, ale nie pozbyli się maszyn i po 1,5 roku mogli powrócić do dawnego zajęcia. Kiedy Marcin Meryk musiał podjąć decyzję, w jakim zawodzie chce się kształcić, wybrał cukiernictwo. Po nauki pojechał do Poznania, do słynnego Wojciecha Kandulskiego. Po ośmiu latach powrócił na ojcowiznę i pełny zapału wziął się do pracy. - Wiedziałem, że muszę coś zmienić i że cukiernia musi nabrać stylu - mówi Marcin Meryk i zdradza, że ojciec w niczym mu nie przeszkadzał. I tak jest do dziś. Każdą inicjatywę, a tych juniorowi nie brakuje, Marian Meryk przyjmuje bez jakichkolwiek uwag. - Tato zawsze powtarzał, że król może być tylko jeden - uśmiecha się następca, któremu w prowadzeniu interesu pomaga narzeczona Joanna Miśko.

O tym, że nazwisko Meryk to już marka, pan Marcin przekonał się wiele razy. Także wtedy, gdy musiał wziąć pożyczkę na remont budynku i wyposażenie kawiarni. - Spełniłem swoje marzenie i cieszę się, kiedy widzę głogowian, którzy przychodzą do nas na oryginalną kawę i ciepłą szarlotkę. I choć nie ma jeszcze u nas powszechnej tradycji spędzania niedzielnych popołudni w lokalach, to jednak przybywa osób, które chcą spotkać się z rodziną właśnie w takim miejscu jak nasza cukiernia - przyznaje Marcin Meryk.

Przedsiębiorczy głogowian nie ukrywa, że kiedy przejmował zakład nie było łatwo. Wielu fachowców wyjechało wtedy do Anglii, a i on sam myślał o emigracji zarobkowej. - U nas każdy chce być kierownikiem, prezesem czy dyrektorem, a przecież by coś w życiu osiągnąć, trzeba się najpierw sporo napracować - stwierdza człowiek, który nie ogranicza się tylko do zarządzania przez dwanaście godzin dziennie. Kiedy trzeba, bierze na plecy worki z mąką albo odśnieża chodnik. Nie jest jednak pracoholikiem. Co roku znajduje czas na dwutygodniowy urlop, ale jak podkreśla, nie pociągają go egzotyczne wyprawy. Woli polskie góry i
morze. Ostatnio znajduje także czas na sport, a konkretnie boks. - Trzeba jakoś odreagować stres - uśmiecha się.

Rodzeństwo Marcina Meryka także kontynuuje rodzinną tradycję. Starszy brat Jarosław prowadzi w Warszawie cukiernię, a siostra Wioletta kawiarnię. Najmłodsza z rodzeństwa Kamila jeszcze się uczy, ale w przyszłości także zamierza prowadzić własne przedsiębiorstwo.
- W rodzinie musi być zgoda. Rodzice nauczyli nas szacunku do pracy i wzajemnej pomocy. I to jest chyba najcenniejsze bogactwo po nich odziedziczone - wyznaje Marcin Meryk.

Meryk - jak dobra marka

Głogowska Cukiernia -Cafe Meryk zyskała popularność nie tylko dzięki smacznym wypiekom, ale niekonwencjonalnym pomysłom na kształty i smaki. Ich wyroby znane są nie tylko w mieście, ale w całym regionie.
Tradycją zakładu jest między innymi wypiek smacznych rogali marcińskich (11 listopada), po które przyjeżdżają nawet poznaniacy, piernikowych mikołajów czy słodkich serc dla zakochanych z okazji Walentynek. Cukiernia Marcina Meryka realizuje też inne, niecodzienne zamówienia. Piekła replikę wrocławskiej katedry z czekolady i tort ważący 50 kilogramów.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto