Tego dnia mieszkańcy Jakubowa w gminie Radwanice nie zapomną jeszcze przez wiele lat. Gdy kłęby czarnego dymu z płonących chemikaliów wzbiły się w powietrze przerażeni ludzie zaczęli wywozić dzieci do rodzin w innych miejscowościach. Akcja gaszenia nielegalnego składowiska trwała kilka dni, a brało w niej udział wiele jednostek straży z całego województwa Dolnośląskiego i kilka z Lubuskiego.
Już kilka dni później prokuratura postawiła zarzuty 74-letniemu Januszowi G., właścicielowi nielegalnego składowiska. Został też wtedy aresztowany. Niemniej jednak od tamtej pory sprawa wciąż nie zakończyła się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. A właśnie mijają dwa lata od pożaru.
- Postępowanie trwa, a wątek składowiska w Jakubowie jest tylko jednym z wielu badanych - tłumaczy długość trwania sprawy Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Śledczy nie chcą zdradzać szczegółów tego postępowania. Trudno też przewidywać ile jeszcze ono potrwa. W optymistycznych wariantach zakłada się, że może we wrześniu prokuratura wykona kolejne ruchy.
Tymczasem Janusz G. już dawno temu został zwolniony z aresztu.
- Już jakiś czas temu widziałem go w Głogowie uśmiechniętego od ucha do ucha - mówił nam jeden z mieszkańców miasta, który zna 74-latka.
Jak mówi nam prokurator Lidia Tkaczyszyn mężczyzna został wcześniej zwolniony z aresztu, ze względu na opinię lekarską. Jego stan zdrowia wymagał podjęcia leczenia poza warunkami aresztu śledczego.
Druga bomba ekologiczna wciąż tyka
Tymczasem w Głogowie znajduje się drugie nielegalne składowisko powiązane z rodziną Janusza G. Od dwóch lat trwają starania miasta o jego zlikwidowanie. Pierwotnie zakładano, że utylizacja odpadów z tego miejsca może kosztować około 13 milionów złotych. Na obecne stawki kwota ta szacowana jest już jednak nawet na 30 milionów.
Miasto próbowało zainteresować problemem władze krajowe, jednak do tej pory bez większego rezultatu.
Rozmowy przerwała epidemia
Wiceprezydent Głogowa Wojciech Borecki w lutym spotkał się w sprawie składowiska z przedstawicielami Ministerstwa Środowiska oraz Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Rozmowy miały być kontynuowane w połowie marca, ale wtedy wybuchła epidemia koronoawirusa. Teraz wiceprezydent ponownie próbuje umówić się na spotkanie.
- To są ogromne pieniądze i nie chcielibyśmy, żeby uprzątnięcie tych nielegalnych odpadów odbyło się kosztem rozwoju miasta. Nie tylko Głogów ma ten problem, bo podobnych składowisk jest bardzo dużo w całej Polsce - mówi Wojciech Borecki.
W przygotowaniu są również kolejne pisma z wnioskami o wsparcie. Miasto wciąż próbuje pozyskać środki z Funduszu Ochrony Środowiska. Nie ma bowiem wątpliwości, że sam samorząd nie będzie w stanie poradzić sobie finansowo z utylizacją.
- Dodajmy, że w Polsce utylizacją takich odpadów zajmuje się osiem spalarni. A potrzebnych jest około stu, to jest taka skala problemu - dodaje W. Borecki.
Zobacz zdjęcia z pożaru
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?