Kończą się już wizyty księży w domach wiernych, zwane kolędą. W czasach, gdy nawet na małą kawę trzeba się umówić do znajomych z dużym wyprzedzeniem, kapłan ciągle jest mile widziany?
Ci którzy chodzą do kościoła wiedzą, kiedy będzie kolęda i mają czas się do niej przygotować. I jeśli przyjmiemy, że co niedzielę na spotkanie z Bogiem decyduje się trzydzieści procent zdeklarowanych katolików, to księdza przyjmuje niemal dziewięćdziesiąt procent mieszkańców miast, a na wsiach nawet sto. To pokazuje, że kolęda nadal ma sens i ludzie czują potrzebę jej doświadczania.
Nawet jak trwa kilka minut?
Nie wiem jak inni kapłani planują wizyty, ja odwiedzam nie więcej jak dwadzieścia pięć rodzin dziennie, co pozwala mi spędzić z parafianami więcej czasu. Trzeba jednak pamiętać, że nadrzędnym celem kolędy jest wspólna modlitwa i błogosławieństwo. Jeśli natomiast ktoś odczuwa potrzebę dłuższej rozmowy, nurtują go jakieś problemy, których nie da się rozwiązać w kilka minut, to zawsze można umówić się na spotkanie w innym terminie. Zawsze jestem otwarty na taką formę pomocy.
Wizyta księdza dla wielu osób jest dość stresującą sytuacją. Bo zapyta o coś i nie będziemy potrafili zaspokoić jego ciekawości, a może wypomni, że nie widzi nas w kościele, albo że nie mamy wystarczająco hojnej ręki przy wspieraniu parafialnego budżetu.
I tu jest problem tego, kto ma takie dylematy. Należy jednak popatrzeć na to z drugiej strony. Może właśnie taka "spowiedź" obudzi w nas poczucie odpowiedzialności za wspólnotę, do której należymy i co ważniejsze, sprawi, że zastanowimy się nad naszymi relacjami z Bogiem. Samo chodzenie do kościoła, nawet regularne, nie świadczy wcale o dojrzałości religijnej. To czasami nawyk i tradycja, bez głębszej refleksji jaką rolę w naszym życiu odgrywa tak naprawdę Bóg. Praca nad duchowością jest długim procesem, trudnym i wymaga wielu poświęceń. Ja nie rozliczam swoich parafian. Wybieram dialog, który bardzo często owocuje wnioskiem, że nie angażując się w życie Kościoła wiele tracimy. Do tego jednak każdy musi dojrzeć sam.
Jak i pewnie do tego, że koperta dla kapłana nie jest obowiązkiem, a absolutnie dobrowolną ofiarą?
Oczywiście. Nie wierzę w obiegowe opinie, że ksiądz tylko patrzy, aby właśnie dostać kopertę i jak najszybciej wyjść. To nieporozumienie i świadczy o braku dobrej woli w dostrzeżeniu faktycznych potrzeb finansowych parafii, a także intencji kolędy. Inną sprawą jest to, czy ktoś może podać przykład, że ksiądz zażądał koperty, a jak jej nie otrzymał, to zrobił awanturę, czy też miał niewyraźną minę i okazał niezadowolenie?
Ile jest prawdy w historii, kiedy podczas kolędy ksiądz pyta gospodynię domu, gdzie jest głowa rodziny. Kobieta odpowiada, że w pracy. A kiedy kapłan chce skorzystać z toalety, dziecko wyznaje, że to nie możliwe, bo tata tam się schował...
Taka sytuacja faktycznie kiedyś miała miejsce. I o ile opowiadam ją jako humor, to jednak zdarza się, że ktoś z rodziny nie życzy sobie spotkania z księdzem. Zamyka się w pokoju i czeka, aż kolęda się zakończy.
Głogowianie przygotowują księżom poczęstunki, czekają z kolacją?
Tak, ale raczej tylko ci, którzy na co dzień mają częsty z nami kontakt. Będąc jeszcze młodym kapłanem raz przeżyłem dość kłopotliwą sytuację. Pewna rodzina przygotowała kolację. Tyle tylko, że jedynie dla mnie postawiono talerz. Zapytałem więc, dlaczego oni nie jedzą. I usłyszałem, że wszystko co na stole jest dla mnie, bo oni już się najedli wcześniej.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?