Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mija rok od kiedy poszukiwacz z Głogowa odnalazł w Szkocji wielki skarb sprzed 3 tysięcy lat

Kacper Chudzik
Kacper Chudzik
Wykopaliska po znalezisku głogowianina w Szkocji
Wykopaliska po znalezisku głogowianina w Szkocji Prywatne archiwum M. Stępnia
21 czerwca minął rok od jednego z największych współczesnych odkryć archeologicznych w Szkocji. A jego autorem był pochodzący z Głogowa Mariusz Stępień (obecnie mieszkający w Edynburgu). Odnalazł on skarb z epoki brązu.

Jak dziś przyznaje głogowianin, wciąż nie może uwierzyć, że to znalezisko miało miejsce. Od tego czasu sporo się działo. Okazało się, że społeczność detektorystów z Polski w Szkocji jest większa. Dzięki nagłośnieniu ich odkryć oraz osobistym kontaktom zebrali się nawet w grupę. Wśród nich jest więcej głogowian, w tym Wacław Konik, o którym pisaliśmy TUTAJ.

Przypomnijmy jednak historię odnalezienia jednego z największych skarbów historycznych, które miało miejsce rok temu. Dodajmy, że jego badanie wciąż trwa.

Jak doszło do wielkiego odkrycia?

21 czerwca 2020 roku. To był spokojny, letni dzień gdzieś na szkockiej prowincji. Mariusz Stępień spacerował z detektorem po polu w okolicach miejscowości Peebles w Scottish Borders. Wraz ze znajomymi - Tomaszem i Dariuszem uzyskali pozwolenie na poszukiwania od właściciela terenu i ruszyli w drogę. Jeszcze wtedy nie spodziewał się, że zwykły hobbistyczny wypad dla relaksu zakończy się niesamowitym znaleziskiem.

– Usłyszeliśmy nawet, że nic tam nie znajdziemy, bo już wiele razu tu chodzono z detektorami i wszystko jest przebrane – wspomina pan Mariusz.

Teren na który się wybrali jest ogromny. Farma ciągnęła się kilkanaście mil. Detektoryści sprawdzili najpierw jedno pole, potem udali się na drugie. Koledzy pana Mariusza przeszli przy szpalerze drzew.

– Byłem w tyle za nimi, bo wyciągałem jeszcze sprzęt z samochodu. Ruszyłem więc nieco inną trasą, żeby nie sprawdzać tego samego terenu co oni. Moją uwagę zwróciła specyficzna górka na polu. Ruszyłem więc w jej stronę – opowiada znalazca skarbu.

Ta decyzja poskutkowała odnalezieniem jednego z najważniejszych skarbów w historii brytyjskiej archeologii. Nagle urządzenie głogowianina wskazało coś znajdującego się pod ziemią. Do pana Mariusza dołączyli koledzy, którzy stwierdzili, że to musi być coś z epoki Rzymu, choć nigdy czegoś takiego nie widzieli. Potem ruszyli w swoją stronę a on sam przeszedł jeszcze kawałek. Po kilku metrach usłyszał w słuchawkach czysty, mocny sygnał. Detektor wykrył coś wielkiego. Wtedy już wiedział, że trafił na wyjątkowe znalezisko.

Niespodziewane znalezisko

Głogowianin wykopał niewielki otwór. Ponownie dołączyli też do niego koledzy. Wydobycie przedmiotów nie było łatwe, bo znajdowały się pod ogromną ilością kamieni. Wreszcie jednak spod ziemi wydobyto pierwsze części skarbu.

– Moim oczom ukazała się piękna, zielona patyna. Ten widok potwierdził, że mamy do czynienia z czymś starym. Gdy jednak wyciągaliśmy dalej, dostrzegliśmy drewniane elementy. To już było coś. Podjęliśmy decyzje o przerwaniu kopania, żeby nie niszczyć warstw historycznych – opowiada pan Mariusz.

Następnie poszukiwacze zakopali znalezisko i cały dzień chodzili po polu, omijając to miejsce. Zdawali sobie sprawę, że ktoś mógł ich obserwować i zwrócić uwagę na miejsce, w którym spędzili sporo czasu. Wieczorem zaś pan Mariusz skontaktował się z muzeum. Archeolodzy szybko zorganizowali ekspedycję i już po dwóch dniach spotkali się na miejscu ze znalazcą. Szybko wyszło na jaw, że znalezisko jest bezprecedensowe.

Skarb sprzed blisko 3000 lat

Okazało się, że pod ziemią znajduje się m.in. miecz (wciąż w pochwie) oraz uprząż dla konia z epoki brązu. W Szkocji do tej pory odnaleziono niewiele takich artefaktów z epoki brązu, dlatego wiadomość o znalezisku Polaka zelektryzowała tamtejszych miłośników oraz badaczy historii. Jak powiedział głogowianinowi jeden z profesorów ostatniego tak istotnego znaleziska w tych okolicach dokonano... w połowie XIX wieku.

Co czyni je tak wyjątkowym? Właśnie fakt, że uprząż zachowała drobne elementy z drewna, które na ogół niszczone są przez działanie czasu. Dzięki temu archeolodzy mogli zobaczyć i zbadać taką uprząż w całości. Badania w tym miejscu trwały ponad 20 dni i znaleziono tam również drobne ozdoby i pierścienie. Nie wykonano jednak normalnego wykopu. Zwykle badania archeologiczne trwałyby co najmniej kilka miesięcy, ale organiczne elementu musiały jak najszybciej znaleźć się w warunkach laboratoryjnych. Badacze wykopali więc całą bryłę ziemi w której znajduje się znalezisko. Przetransportowano ją do laboratorium i tam przez następne miesiące skarb będzie wydobywany i badany.

Archeolodzy podkreślają, że głogowianin zachował się bardzo profesjonalnie. Po odnalezieniu skarbu, nie naruszył miejsca wykopu, co pozwoliło na przeprowadzenie dokładniejszych badań.


Trójwymiarowy przekrój wykopaliska

Late Bronze Age Hoard from nr Peebles, Scotland

by National Museums Scotland

on Sketchfab


Pilnował wykopu w dzień i w nocy

Głogowianin, czując wagę swojego odkrycia, wraz z kolegami w pełni zaangażowali się w prace wykopaliskowe. Wybudowali obóz, z którego potem korzystali archeolodzy. Pilnowali go w dzień i w nocy.

– Raz przyszła taka burza, że połamała kilka namiotów, jeden zwiało kilkaset metrów dalej. A my trzymaliśmy ostatni namiot, pod którym znajdowało się wykopalisko – wspomina Mariusz Stępień. – No i były jeszcze owce. Całe ich stado pasło się na polu obok. Trzeba było pilnować, żeby nie weszły do namiotów – dodaje.

Głogowianin nie kryje dumy z odkrycia. Jak przyznaje, bardzo cieszy go fakt, że pomógł w odnalezieniu tak ważnych dla historii Szkocji artefaktów. Zainteresowały one nie tylko brytyjskich badaczy, ale również społeczność archeologów z innych krajów.

To głogowianin z urodzenia

Pan Mariusz pochodzi z Głogowa na Dolnym Śląsku. Tu się wychował i chętnie wraca w rodzinne strony. Choć przyznaje, że ostatnio nie tak często jak kiedyś, bo brakuje mu na to czasu. Od lat mieszka w Edynburgu, gdzie realizuje również swoją pasję - jaką jest poszukiwanie skarbów z detektorem. Zajmuje się tym od dziewięciu lat.

– Z przyjaciółmi odprężamy się w ten sposób. Co niedzielę chodzimy po pięknych terenach Szkocji. Nie dość, że podziwiamy piękne widoki, to jeszcze mamy okazję odszukiwać pamiątki przeszłości. Choć takie znalezisko jak teraz, trafia się raz w życiu – mówi Mariusz Stępień.

Rok temu, wkrótce po zakończeniu prac archeologicznych pan Mariusz odwiedził rodzinę w Głogowie. Mieliśmy okazję go spotkać i porozmawiać. Głogowianin przyznał, że bardzo żałuje tego, jak społeczność detektorystów traktowana jest w Polsce. W Wielkiej Brytanii dzięki odpowiednim przepisom muzea zapełniły się znaleziskami sprzed lat. Znaczące znaleziska raportowane są do muzeów, które mogą wypłacić odpowiednie znaleźne i przejąć obiekt lub zwrócić go znalazcy.

– Do muzeum trafiła wcześniej znaleziona przeze mnie średniowieczna zawieszka w kształcie serca – przyznaje pan Mariusz. – W Polsce to wygląda jednak zupełnie inaczej.

Od stycznia 2019 roku w naszym kraju chodzenie z detektorem jest przestępstwem, jeśli zgody na sprawdzenie jakiegoś obszaru nie wyrazi Wojewódzki Konserwator Zabytków.

Zdjęcia z wykopalisk

Wykopaliska po znalezisku głogowianina w Szkocji

Mija rok od kiedy poszukiwacz z Głogowa odnalazł w Szkocji w...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto