Marcin Lipowski przez lata mieszkał w Głogowie. Tu się urodził i wychował. Od dziecka chłonął też pasję do kina - jego ojciec jest filmowcem, mama była wielbicielką kinematografii. Często chodził do „Jubilata” lub kina znajdującego się w piwnicach hotelu pracowniczego KGHM przy ul. Długosza. To właśnie tam kiedyś po raz pierwszy obejrzał „Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje” i zafascynował go głos Dartha Vadera. Przez lata próbował bawić się swoim głosem, naśladować dźwięki jak jeden z policjantów w słynnej Akademii Policyjnej.
– Czasem w autobusie szkolnym udawałem dźwięk syreny policyjnej a ludzie odwracali się zobaczyć co się dzieje – wspomina ze śmiechem.
Droga do zostania lektorem
W pewnym momencie pan Marcin zaczął pracować w głogowskiej telewizji, gdzie miał okazję podkładać głos do kilku reklam. I wtedy ostatecznie postawił przed sobą cel. Chciał zostać profesjonalnym lektorem. Droga ku temu zaczęła klarować się kilka lat temu, gdy wyjechał na Wyspy Brytyjskie. Tam poznał w pracy byłego aktora, który naprowadził go na odpowiednie tory. Głogowianin zgłosił się na kursy i szkolenia.
– Uświadomiły mi one, że tak naprawdę niewiele wiem o pracy głosem. Musiałem nauczyć się wielu rzeczy. Trochę to trwało, bo jest przecież jeszcze rodzina i normalna praca – wspomina.
Kilka przykładów reklamowych w wykonaniu pana Marcina
Nagrywa w domu
Ostatecznie jednak udało się. We własnym domu pan Marcin skonstruował studio nagraniowe i otworzył firmę.
– W obecnych czasach jest coraz łatwiej nagrywać z własnego domu niż jeździć po całym kraju, jak to niegdyś bywało. Sprzęt i oprogramowanie stały się tańsze – przyznaje.
Pierwsze miesiące były mozolnym promowaniem się, wysyłaniem próbek gdzie tylko się dało, castingami. I wreszcie zaczęło to przynosić efekty. Pojawiły się pierwsze zlecenia, na przykład przy tzw. narracji korporacyjnej (głos lektora słychać w tle prezentacji działalności danej firmy).
– Moim marzeniem była jednak praca przy grze komputerowej i wreszcie to się także udało – mówi głogowianin.
Najpierw można było go usłyszeć w grze „Dominance”, jakiś czas później zrobił wrażenie na twórcach gry „Thief’s Shelter”, która ma zostać wydana w połowie tego roku. Początkowo Marcin miał tam wystąpić jako główny bohater, ale producenci gry postanowili dać mu jeszcze drugą, dodatkową rolę - szefa głównego bohatera.
– Praca przy grach komputerowych jest najtrudniejszą dziedziną tego zawodu. Trzeba od podstaw wykreować daną postać, odpowiedzieć sobie na pytanie kim jest, co ją motywuje i jaki jest jej stan emocjonalny. W przypadku tej nowej produkcji gram dwie zupełnie różne postacie. Główny bohater to detektyw, który cierpi na demencję i halucynacje. Jest pozbawiony uczuć. Z kolei jego przełożony to stary wyjadacz, który widział już w życiu wszystko – opowiada Marcin Lipowski.
Tworzenie gry jeszcze trwa a pan Marcin dogrywa kolejne kwestie. Liczy też na udział w kolejnych grach i nie tylko. Już prowadzi rozmowy o kolejnych projektach, ale nie może póki co zdradzać szczegółów.
Kilka przykładów stylizowanych na gry w wykonaniu pana Marcina
Wśród innych ciekawych zleceń głogowianin wymienia m.in. udział w reklamie ekspresów do kawy firmy Phillips, ale też... podłożenie głosu pod prezentację egzoszkieletu firmy Noonee. To maszyna wzmacniająca siłę i wytrzymałość pracowników fabryk. Pozwala nawet usiąść, bez krzesła.
– Kilka miesięcy temu użyczyłem też głosu do filmu „Loveland” z Hugo Weaving’iem, w reżyserii Ivan’a Sen’a – dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?