Adam P. pracował w firmie 22 lata. Był mistrzem w warsztacie samochodowym. Jego problemy zaczęły się w 2009 r. - Wówczas zostałem dyscyplinarnie wyrzucony z pracy - zeznawał. - Zarzucono mi defraudację zakładowych pieniędzy. Po tygodniu ponownie mnie przyjęto. Policja sprawdziła okoliczności i nie stwierdziła, żeby zginęła choć jedna złotówka.
Zobacz też: Chciał się napić w spokoju
Adam P. wrócił do pracy, ale na niższe stanowisko. - Od tego momentu zaczęła się moja gehenna. Dyrektor śnił mi się po nocach. Byłem prześladowany. Doprowadzili mnie do takiej sytuacji, że nie wytrzymałem psychicznie i podjąłem niekonwencjonalne kroki.
Mężczyzna zlecił pobicie dwóch dyrektorów. Wynajął do tego Łukasza N. (31 lat), byłego wojskowego, uczestnika misji w Iraku. Za pobicie jednego obiecał 3 tys. zł. Były wojskowy dobrał do pomocy Tomasza N. (17 lat) i o dwa lata starszego Jana F. Dał im zdjęcia przełożonych i adresy. Były żołnierz zeznał, że miał połamać ofiarom łokcie i kolana. Adam P. przekonuje, że mieli mu spuścić wpie... tak, by wylądował w szpitalu. Do napadu doszło w czerwcu 2011 r. na posesji dyrektora pod Głogowem.
Zobacz też: Plac Słowiański coraz bardziej zniszczony
Bandyci bestialsko go skatowali. Przyznali się do winy. Grozi im do 15 lat więzienia. Zleceniodawcy, odpowiadającemu z wolnej stopy - 8 lat.
Czy takie kary są adekwatne do czynu jakiego się dopuścili przestępcy?
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?