Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogów: „Róża" to najstarsza kwiaciarnia w mieście. Czy wiecie, gdzie jest?

Grażyna Szyszka
Kwiaciarnia „Róża" należy do Grażyny Barlik. To lubinianka, która dojeżdża do pracy od 40 lat. - Trzeba to kochać inaczej trudno byłoby jeździć po nocach na giełdy, a potem jeszcze stać przez cały dzień za ladą - mówi właścicielka kwiaciarni.

Mało kto wie, że Kwiaciarnia „Róża” przy alei Wolności 63 to najstarsza kwiaciarnia w Głogowie. Początek jej działalności do 1976 rok. Na dodatek, niemal od początku prowadzi ją Grażyna Barlik. Od ponad 40 lat dojeżdża do pracy z Lubina.

Niewielki pawilon kwiaciarni stoi między blokami, niemal naprzeciwko Domu Handlowego „Rolnik”. Mieszkańcy Śródmieścia, ale nie tylko, znają go doskonale. Po kwiaty do „Róży”, przychodzą stali klienci, również spoza miasta. Bo towar jest pewny, świeży, od sprawdzonych i zaufanych dostawców.
Kwiaciarnię, wtedy jeszcze w małym kiosku, z którego sprzedawano przez okienko, otworzyła Helena Wrocławska, (zmarła w 1995 roku), matka chrzestna pani Grażyny.
- Najpierw pomagałam cioci, ale tam mi się spodobała ta praca, że dwa lata później zdecydowałam się przejąć kwiaciarnię - wspomina właścicielka. - Byłam po technikum rolniczym, ale potem zrobiłam sobie praktykę w ogrodnictwie i kursy bukieciarstwa.

Droga pani Grażyny do kwiaciarni „Róża” była dość długa. Początkująca kwiaciarka, pochodząca z … Nowej Soli, mieszkała razem z mężem w Wałbrzychu. Do Głogowa zrobiło się bliżej, gdy mąż pani Grażyny dostał pracę w KGHM i małżonkowie przenieśli się do Lubina. Wówczas zapadła decyzja, by poprowadzić pachnący biznes po cioci. Od tego czasu, czyli od 44 lat, dojeżdża do pracy do Głogowa.
- Początki mojej pracy to komuna. Sprzedawało się wówczas tylko kwiaty cięte i doniczkowe - przyznaje. - Brało się kwiaty od ogrodnika z Małomic koło Lubina. W tamtych czasach, podobnie jak dziś, sprzedawałam głównie róże, goździki, bardzo dużo gerbery i alstromerii, na które mówiłam chwasty - śmieje się pani Grażyna. - Do tego dochodziło jeszcze anturium. Kwiaty brałam, i do dziś tak robię, od naszych lokalnych ogrodników, choćby z Włoszakowic, spod Wrocławia, ale też z giełdy.
W tamtych czasach prowadzenie własnej działalności nie było możliwe. Grażyna Barlik działała jako agent Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej. Zmieniło się to w latach 90. ubiegłego wieku. Mały kiosk został wówczas zburzony, a na jego miejsce pani Grażyna postawiła pawilon. Kiedyś, gdy był duży ruch, w kwiaciarni pracowały też dodatkowe osoby. Tym bardziej, że właścicielka miała małe dziecko i inne domowe obowiązki, a „Róża” była czynna w soboty i niedziele.
- Jeździło się też w nocy po towar, więc trzeba było jakoś poukładać wszystko - dodaje. - Dziś też jeżdżę w nocy po kwiaty, czasem sama, czasem z mężem. Ludzie przewracają się w łóżku na drugi bok, a ja wstaję i jadę do Wrocławia na giełdę, a potem stoję jeszcze za ladą do godziny 18. To trzeba po prostu kochać… . Teraz, po tylu latach pracy to już jest przyzwyczajenie, bardziej robię to dla klientów niż dla tego, co zarobię. Nieprzespane noce, dźwiganie i godziny stania to praca niezapłacona.

Osiedle dobrze jej znane

Właścicielka kwiaciarni na Śródmieściu przyznaje, że doskonale rozpoznaje twarze mieszkańców osiedla. Przynajmniej tych, którzy od dawana tu mieszkają. Po kwiaty przychodzą do niej kolejne, nawet czwarte pokolenia - prawnuki pierwszych klientów.
Dla kwiaciarni, takie święta jak Dzień Matki, czy Dzień Kobiet, nie są już tak dochodowe, jak kiedyś. Pani Grażyna wspomina, jak w te dni, kolejka po symbolicznego kwiatka liczyła nawet kilkadziesiąt metrów.
- Kiedyś normą były zamówienia: trzy, pięć i siedem, czyli po tyle kwiatków w bukiecie. Teraz wystarcza zazwyczaj jeden, symboliczne. Zdarzają się też klienci pytający o to, który kwiatek jest najtańszy - przyznaje kwiaciarka.
Pani Grażyna uważa, że nie ma czegoś takiego, jak moda na określony kwiat. - Klienci są raczej wierni swoim zamiłowaniom. Jak ktoś kocha róże, to nie kupi bukietu z goździków - przyznaje właścicielka „Róży”, która też ma swój ulubiony kwiat. I wcale nie jest nim róża, a … irys. - Kocham każdą jego odmianę, bo są delikatne i wyjątkowe. Nie wiem, na ile mi tej miłości i siły wystarczy - dodaje doświadczona głogowska kwiaciarka.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto