Głogów: Oświadczenia majątkowe radnych miasta

Przed zapoznaniem się z poniższą lekturą, czyli oświadczeniami majątkowymi radnych zalecamy dawkę leku uspokajającego. Nam był potrzebny przy rozszyfrowywaniu pisma niektórych radnych. Zastanawiamy, dlaczego tak ważne dokumenty są przez nich wypełniane tak niechlujnie. Czyżby właśnie po to, aby nie można było się doczytać, co radni posiadają i jakie mają dochody? A przecież każdy, kto decyduje się na pełnienie tej funkcji zdaje sobie przecież sprawę, że jego majątek będzie podany do publicznej wiadomości.

W tym roku mistrzem świata w wykorzystaniu luk prawnych można okrzyknąć Janusza Piechockiego, który nie wpisał do oświadczenia swoich dochodów, a jedynie dołączył do niego roczne zeznanie podatkowe. A tego, jak wiadomo, nie wolno upublicznić.

- Chcę w ten sposób pokazać ustawodawcy, że tworzy wadliwe prawo - uzasadnia swoją decyzję.

Janusza Piechockiego oburza fakt, że inny radny, Sławomir Majewski przez jedną kadencję był w dwóch radach. Najpierw w gminie Kotla, a teraz w miejskiej w Głogowie, co ma być kolejnym potwierdzeniem, że prawo jest kulawe. I tym sposobem wyborcy mają niezbite dowody, że płacą radnym, posłom i senatorom za źle wykonaną pracę.

W tym roku mamy także inny ciekawy przypadek. Otóż Mariusz Ślufarski, radny, który stracił mandat przed kilkoma miesiącami, nie musi składać oświadczenia. Ma do tego prawo i już nikt mu nie będzie zaglądał do portfela.

No i właśnie do tego zaglądania potrzebne jest coś na uspokojenie. Bo, niby jak ze spokojem przyjąć do wiadomości fakt, że radna Anna Milicz zalega z płaceniem podatków? Jest jednak coś, za co radnej trzeba przyznać plus. To dużo wolnego czasu na wypełnianie obowiązków w radzie. Bo Anna Milicz wciąż nie ma stałej pracy, a dochód, jaki wykazuje z umów cywilnoprawnych jest niewielki.