Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogów: Odzyskał dokumenty

ULK
Głogowianin nawet nie zauważył, że zgubił saszetkę z dowodem osobistym i grubszą gotówką. Miał szczęście, bo trafił na uczciwego znalazcę

Pan Zbigniew z Głogowa wybierał się w zeszłym tygodniu do rodziny w Goli. Poszedł po samochód do garażu. Było około godz. 8. Przygotowywał się do wyjazdu.
– W pewnej chwili odruchowo położyłem saszetkę ze wszystkimi dokumentami na dachu auta i zapomniałem o niej, a potem wsiadłem za kierownicę i ruszyłem w drogę – opowiada pan Zbigniew, hutnik.

Dopiero około południa, będąc jeszcze u rodziny, zorientował się, że nie ma dokumentów. Zdenerwowany, prześledził ostatnie godziny i wtedy przypomniał sobie, że na dachu auta zostawił saszetkę z całą zawartością.

A to znaczy, że musiała tam być w czasie jazdy. Pytanie tylko, co się z nią stało? Gdzie mogła spaść? Mężczyzna natychmiast wsiadł do auta i ruszył w drogę powrotną, do garażu. Ale ani tam, ani w najbliższej okolicy nie było śladu saszetki. Skóra mu cierpła, gdy pomyślał, że zgubił wszystkie dokumenty i ponad tysiąc złotych. Pierwsze co zrobił, to poszedł na policję, by zgłosić zgubienie dowodu osobistego, prawa jazdy.

Towarzyszyła mu żona. – W tym czasie, jak się okazało, wydzwaniał do nas znalazca saszetki, ale nikogo nie było w domu, bo załatwialiśmy formalności – wspomina pan Zbigniew.

Dopiero po kilku godzinach, gdy oboje wrócili do domu, zobaczyli, że ktoś do nich dzwonił (w aparacie wyświetlił się numer telefonu rozmówcy). Pan Zbigniew oddzwonił myśląc, że to znajomy. A to był znalazca. Zguba leżała w strugach deszczu, przy krawężniku drogi w Serbach, około trzech kilometrów od garażu. – To był sołtys tej wsi – opowiada pan Zbigniew. – Najpierw wypytał mnie, co było w środku, potem powiedział, że mogę przyjechać. Aż go uściskałem. I jestem mu bardzo wdzięczny.

Głogowian położył na stole 300 zł, jako tzw. znaleźne, ale sołtys nie przyjął całej kwoty. W swoim zachowaniu nie widzi niczego nadzwyczajnego. – Myślę, że gdyby ktoś inny znalazł saszetkę, to też by ją oddał – mówi skromnie Alfred Krasicki i dodaje: – Wierzmy w ludzi.
Pan Zbigniew obiecuje zaś jeszcze baczniej będzie pilnować saszetki z dokumentami, bo była to już druga tak wartościowa zguba w jego życiu. Na szczęście, za pierwszym razem też trafił na uczciwego znalazcę i wszystko odzyskał. Ale, jak się mówi, do trzech razy sztuka...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto