Hala sportowa przy Szkole Podstawowej nr 2 w Polkowicach wypełniła się po brzegi. A to za sprawą gali zorganizowanej przez Muszyński Fight Group. W jej trakcie rozegranych zostało 13 pojedynków w oktagonie. Na początku publiczności zaprezentowali się amatorzy, a później za walki wzięli się doświadczeni zawodnicy. Emocji nie brakowało.
– Ta gala jest lepsza niż pierwsza – stwierdził Marek Węgierski, były bokser, trener narodowej kadry kobiet, a obecnie Armii Polkowice. – Walki stały na trochę wyższym poziomie, a zawodnicy są lepiej dobrani. Jak widać zainteresowanie jest bardzo duże i trzeba się cieszyć z tego, że taką imprezę mamy w Polkowicach. Cieszę się z tego, że Bartek z ekipą potrafił coś takiego u nas zorganizować.
Była też walka kobiet
Podczas gali w oktagonie mierzyli się nie tylko zawodnicy, ale też zawodniczki. W walce kobiet polkowiczanie mogli kibicować mieszkance tej miejscowości - Ewie Kauch z Armii Polkowice. I to ona, niesiona dopingiem publiczności, była triumfatorką.
– To była raczej walka z samą sobą, gdyż po raz pierwszy startowałam na takiej gali – powiedziała po walce Ewa Kauch. – Wcześniej startowałam na różnych zawodach w kraju, ale pierwszy raz walczyłam przed taką dużą publicznością i to jeszcze u siebie. Szczerze mówiąc, trochę stres mnie zjadł i mogłam pokazać więcej, ale to na kolejnej edycji. Doping jednak dodaje dużo mocy i dziękuje kibicom za tak duże wsparcie. Będę dalej trenować, nie spocznę na laurach i będę dawać z siebie jeszcze więcej.
Na gali polkowiczanie mogli też oglądać innego zawodnika z ich miasta. W oktagonie walczył Mateusz Felkel, który również zwyciężył, choć po bardzo zaciętym i wyrównanym pojedynku. Na tyle wyrównanym, że sędziowie nie byli jednomyślni.
Walka wieczoru pełna emocji
Również w walce wieczoru nie zabrakło rodzimego akcentu. W oktagonie pojawił się Kacper Muszyński, doświadczony zawodnik Armii Polkowice, który w formule K1 zmierzył się z Węgrem Zsoltem Szamkó. I tutaj kibice mogli obserwować niezwykle zacięte widowisko. Nawałnica ciosów Kacpra Muszyńskiego zalała przeciwnika, który sam zalał się krwią z rozciętego policzka... a chwilę później rozciętego łuku brwiowego, co skończyło się ostatecznie technicznym knockoutem. Wygrał Kacper Muszyński.
– Można powiedzieć, że walka była brutalna przez te rozcięcia na twarzy rywala – powiedział po pojedynku Kacper Muszyński. – Przed walką miałem plan: rywal był niższy ode mnie, wcześniej uprawiał boks, a postawa bokserska zmuszała go do pochylenia się do przodu. I dlatego kolana „wchodziły”. To jest taka prawdziwa, twarda walka, którą robimy w klubie. Wykonałem tyle lat pracy i wiem, że nikt nie walczy tak jak ja, ani nikt nie będzie w stanie mnie skopiować, ani ja nikogo innego. Wzorem dla mnie był mój brat: on mnie ciągle wspiera, dzięki niemu mogę żyć tak jak żyję. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny. Tak jak i całej mojej rodzinie. Następna walka będzie w MMA, a jeśli uda mi się zwyciężyć, to w drugiej połowie roku będzie KSW – dodał.
Po walkach publiczność zgotowała zawodnikom i organizatorom owacje na stojąco.
– Bardzo się cieszę, że mimo panujących trudnych warunków i wszystkich ograniczeń, udało nam się zrobić mega imprezę – powiedział wyraźnie szczęśliwy Bartek Muszyński, główny organizator imprezy.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?