Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dr Paweł Grzesiowski: Jestem za otwarciem siłowni i klubów fitness! Szybki test na koronawirusa mógłby być przepustką do normalnego życia

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Nie ulega wątpliwości, że otwieranie klubów i dyskotek w których jest ruch, taniec, krzyk, głośna muzyka i słaba wentylacja jest na tym etapie pandemii absolutnie niedopuszczalne – twierdzi dr. n. med. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw Covid-19. - Czym innym jest natomiast otwieranie restauracji czy siłowni – tam można zadbać o bezpieczeństwo i tak zorganizować obsługę, by można było przestrzegać zasad profilaktyki. Jestem wielkim zwolennikiem otwarcia wszelkich form aktywności fizycznej, a więc klubów fitness, siłowni, basenów, sal gimnastycznych, boisk i stoków narciarskich pod warunkiem stosowania na ich terenie restrykcyjnych zasad bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że wielu ludzi dla własnego bezpieczeństwa zrobiłoby sobie test przed rozpoczęciem ćwiczeń szczególnie w pomieszczeniach zamkniętych.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

W Norwegii, w Izraelu i w Niemczech odnotowano przypadki zgonów w krótkim czasie po podaniu I dawki szczepionki. Czy udało się już wyjaśnić z jakiego powodu te osoby zmarły i czy ma to związek ze szczepieniem przeciw COVID – 19?
Tak, wiadomo już i to ponad wszelką wątpliwość, że większość osób, które zmarły kilka dni po zaszczepieniu przeciw COVID-19 cierpiały na tzw. zespół kruchości. To bardzo istotny problem szczególnie w starzejących się społeczeństwach. Pod angielską nazwą „Frailty Syndrom” zespół ten znany jest od około 20 lat na świecie, szczególnie w geriatrii amerykańskiej, natomiast w naszym kraju mówi się o nim niewiele.

Zespół kruchości to inaczej zespół objawów charakteryzujący się zmniejszeniem rezerw fizjologicznych, zaburzeniami endokrynologicznymi i immunologicznymi, które prowadzą do zwiększonej podatności organizmu na czynniki stresogenne i zwiększonego ryzyka wystąpienia szeregu niekorzystnych następstw zdrowotnych w wyniku niewielkich czynników stresowych.

Organizm chorego z tym zespołem ma bardzo małe zdolności kompensacyjne, nawet niewielki bodziec; gorączka, ból, stres może zaburzyć jego równowagę i uruchomić lawinę procesów, w tym zaburzeń układu krążenia, które mogą nawet prowadzić do zgonu. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego w Norwegii sformułował nawet ostrzeżenie, aby osoby starsze, które mają zaawansowany zespół kruchości otoczyć szczególną opieką. Nie oznacza to, ze nie wolno ich szczepić przeciw COVID-19, ale trzeba jednak już podczas kwalifikacji omówić tę kwestię z chorym i z jego rodziną, a następnie starannie monitorować jego stan po szczepieniu. Aktualnie Forum Naukowe COVID-19 Naczelnej Izby Lekarskiej przygotowuje praktyczne materiały dla lekarzy, ułatwiające rozpoznanie zespołu kruchości, które mają pomóc lekarzom w ocenie stanu chorego przed szczepieniem, najczęściej osoby unieruchomionej z wielochorobowością.

To właśnie dla lekarzy prowadzi Pan co tydzień, właśnie w piątki, cieszące się ogromną popularnością covidowe webinaria, do których loguje się nawet 1500 medyków i nie tylko z całej Polski, a nawet z zagranicy. Dzisiejsze webinarium jest poniekąd jubileuszowe, nosi numer 50. Czy lekarze nie mają już wątpliwości, kogo i jak kwalifikować do szczepienia na COVID-19, a kogo zdyskwalifikować?
O lekarzy rodzinnych się nie martwię, oni znają swoich pacjentów, od lat prowadzą szczepienia i doskonale znają zasady kwalifikacji. Bardziej obawiam się o decyzje lekarzy, którzy w ramach pandemicznych zmian prawnych, zostali włączeni do kwalifikacji do szczepień masowych ponieważ rozszerzono uprawnienia i kwalifikacją pacjentów mogą teraz zajmować również ortopedzi, okuliści czy psychiatrzy.

Te osoby, które nie mają doświadczenia w zakresie wakcynologii, mogą mieć pewne problemy interpretacyjne. Oczywiście, w wielu przypadkach szczepienia grupy zero dotyczą osób młodszych i zdrowszych, ale w tej grupie również znajdują się tacy co przechorowali nowotwór, mają niedobory immunologiczne itd. Nie raz odbieram telefony od kolegów lekarzy z punktów szczepień z prośbą o radę, bo w tej materii brakuje im doświadczenia. W tej grupie lekarzy z pewnością potrzebne są dodatkowe wskazówki i szkolenia.

Tak naprawdę rozpoczęły się one dopiero teraz, gdy ruszyły szczepienia. Kursy prowadzone Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego trwają, równolegle idą szczepienia.

Chyba trochę za późno.
Ależ oczywiście, to wszystko powinno być robione wcześniej, bo od dawna wiadomo było, że szczepienia będą. W Naczelnej Izbie Lekarskiej takie kursy organizowaliśmy już w listopadzie, mówiliśmy nie tylko o szczepieniach, ale i o zagrożeniach, których wówczas nie można było jeszcze do końca zdefiniować, gdyż szczepionki nie były jeszcze zarejestrowane.

Niemieckie media podały kilka dni temu, że szczepionka firmy Astra Zeneca nie chroni przed zachorowaniem na COVID-19 osób w starszym wieku. Czy to prawda?
Wydaje się, że to kaczka dziennikarska, nie wiem jakie było źródło tych doniesień medialnych, bo media nie mają na to żadnych dowodów w postaci wyników badań. Co prawda większość firm produkujących szczepionki nie przeprowadzała badań w grupie 70 plus, a kończyła je na grupie 65-70, nie zmienia to faktu, że aby powiedzieć „nie, ta szczepionka nie chroni seniorów" trzeba mieć na to dowody, a żadnej publikacji naukowej na ten temat nie znalazłem.

Również do Niemiec trafić mają duże partie leku, zwanego molekularnym koktailem, który ponoć postawił na nogi b. prezydenta Donalda Trumpa. Czy nasz rząd też powinien o tym pomyśleć?
Byłbym bardzo ostrożny, bo mówimy o zestawie przeciwciał monoklonalnych, a jest problem dostępności do leków w okresie tzw. wczesnej fazy COVID-19. Musimy pamiętać, że jeśli mamy podawać chorym cokolwiek, co ma zabijać wirusa, to musimy to zrobić we wczesnym okresie choroby, czyli wtedy, gdy pacjent jest jeszcze leczony w domu. Niestety, te preparaty przeciwciał monoklonalnych nie działają, podobnie jak surowica ozdrowieńców, gdy podaje się je w późnej fazie choroby, czyli po 14 dniu choroby, kiedy chorzy najczęściej trafiają do szpitala. Taka terapia miałaby sens, gdybyśmy ją mogli podać chorym jeszcze w domu a jest to w naszych realiach niemożliwe. W Stanach Zjednoczonych chorzy otrzymują je – zgodnie z rejestracją - dożylnie w szpitalach, na oddziałach ratunkowych.

Minął rok od początku pandemii? Czy można powiedzieć, że koronawirus jest w odwrocie?
Niestety, nie mam dobrych wiadomości. Do tej pory na COVID-19 zachorowało na świecie sto milionów ludzi, oczywiście są to zakażenia potwierdzone testami i zgłoszone do systemu, z czego 2 mln 100 tys. chorych zmarło. Ktoś powiedziałby, że dużo więcej osób zmarło z innych powodów. To prawda, ale do tych wszystkich chorób, które mieliśmy wcześniej dołączyło nowe zagrożenie – COVID-19 z powikłaniami i – o czym powinniśmy pamiętać – z ciągnącymi się miesiącami objawami pocovidowymi, które być może staną się w przyszłości ważnym problemem i dużym obciążeniem dla systemu opieki zdrowotnej. Brytyjskie dane mówią o ponad 10 procentowej umieralności pacjentów po COVID-19 w ciągu pierwszych dwóch miesięcy od wyjścia ze szpitala. To daje do myślenia, jak wiele z tych osób, które pokonały wirusa nie wraca do pełnej sprawności. Oczywiście, są to często osoby w starszym wieku, zmagające się z wieloma chorobami, liczymy się więc z tym, że tak jak po grypie czy wielu innych chorobach, mogą mieć tego typu problemy, ale mimo wszystko wyraźnie widzimy, że COVID 19 wyznacza swoją własną ścieżkę w zagrożeniach zdrowia publicznego.

Jak obecnie wygląda sytuacja epidemiologiczna na świecie?
Sytuacja ta nie jest stabilna, Polska jest mniej więcej na 14 pozycji na świecie, jeśli chodzi o łączną liczbę zachorowań, natomiast jeśli chodzi o wskaźnik zgonów na milion mieszkańców, to cały czas on rośnie i zbliżamy się do granicy 1000 zgonów, a mamy świadomość, że ta liczba jest co najmniej dwukrotnie niedoszacowana z powodu diagnostyki, której nie wykonujemy u osób po śmierci.

Na mapie epidemiologicznej cała Europa jest wciąż w kolorze brązowym, są oczywiście plamy jaśniejsze – Norwegia, Finlandia, Grecja, ale różnice w zachorowalności w tych krajach w porównaniu do Europy są niewielkie. Przede wszystkim jednak zwraca uwagę fakt, że te kraje przez dłuższy czas, również latem, nie wróciły do pełnej swobody przemieszczania się, interakcji i to jest prawdopodobna przyczyna tego, że teraz mają tych zakażeń mniej.

Dla przykładu Grecja ani na moment nie przerwała testowania turystów, nawet przez całe wakacje ludzie, którzy tam jechali, byli badani, co prawda wybiórczo, ale jak widać, dało to pozytywny efekt.
Sytuacja jest dynamiczna. Wielka Brytania, która walczyła długo z pierwszą, marcową falą, potem z drugą falą wrześniowo-październikową zupełnie niespodziewanie zmaga się teraz z trzecią falą – grudniowo - styczniową, która – jak się uważa - jest efektem pojawienia się nowego wariantu wirusa i wielu zachorowań spowodowanych przez ten nowy wariant, bardziej zakaźny niż poprzednie typy. Drugi kraj – Niemcy – w których pandemia miała podobny przebieg jak w Polsce, czyli niezbyt wysoką pierwszą falę w marcu, potem ciszę przez wiele miesięcy, bo od kwietnia do września i następnie drugą falę zahaczającą o trzecią mniej więcej na przełomie roku. I ostatni przykład – Szwecji, która przez wiele miesięcy była wskazywana jako kraj, który próbuje inaczej walczyć z pandemią – zachorowania utrzymywały się tam na stałym poziomie od marca do lipca, a potem nastąpił gwałtowny wzrost zachorowań, skok dużo wyższy niż w marcu i duża śmiertelność, która jest głównym wskaźnikiem ciężkości danej fali. Te nowe warianty wirusa stanowią obecnie bardzo poważne zagrożenie. Wszyscy którzy zajmują się tematem pandemii koncentrują się obecnie właśnie na tym temacie; czy nowe warianty wirusa COVID 19 będą na tyle odmienne, że mogą pokonać odporność zarówno poinfekcyjną jak i poszczepienną?

Ma Pan na myśli mutacje wykryte w Afryce, Japonii i Brazylii?
Mamy aktualnie trzy zasadnicze warianty wirusa - wykryty w Wielkiej Brytanii – B-117 N501V, który jest stosunkowo najłagodniejszy, bo tylko bardziej zakaźny oraz kolejne mutanty – południowo-afrykański i wykryty w Japonii i w Brazylii, które kumulują w sobie już trzy niebezpieczne mutacje, w tym K417N i E484K. To są mutacje, które mogą powodować słabsze wiązanie przeciwciał z białkiem S wirusa, co oznacza, że daje możliwość wywoływania reinfekcji u osób, które już przeszły raz epizod COVID-19, a także – przynajmniej w niektórych przypadkach – zmniejszenie skuteczności szczepionek.

Aktualnie trwają badania, które mają na celu sprawdzenie, czy takie zjawisko zachodzi, choć nie jest to wcale proste. Badanie skuteczności szczepionki oznacza, że musimy mieć zgromadzonych sporo surowic od osób zaszczepionych i badać wirusa w warunkach naturalnych, bo przecież wiemy, że przeciwciała powstające po szczepieniu to nie są sztucznie wytworzone przeciwciała monoklonalne, to jest pewne spectrum przeciwciał i część osób wytwarza ich więcej a część mniej.

A jak ma się pandemia w Polsce?
Sytuacja w Polsce nadal nie jest stabilna ani dobra. Praktycznie od dwóch miesięcy jest ona podobna, średnia tygodniowa liczba zakażeń praktycznie się nie zmienia, wciąż jest duża dysproporcja między zgonami a zarejestrowanymi przypadkami, a to wskazuje, że mamy co najmniej trzykrotne niedoszacowanie przypadków zachorowań, wiemy bowiem, że zgony to jest ok. 2 proc. wszystkich zgłoszeń, a więc to niedoszacowanie mamy obecnie na poziomie 7-10 tysięcy. W ostatnich dniach nastąpił nieznaczny spadek hospitalizacji, to dobry znak, bo oznacza, że mniej chorych leży w szpitalach, nie mniej jednak liczba zajętych respiratorów - ok. 1500 – nie zmienia się od początku grudnia.

Większość chorych korzystających z terapii respiratorem umiera. Dziennie COVID 19 zabija 500-1000 osób. Średnia dzienna liczba zgonów w Polsce w latach poprzednich sięgała tysiąca. W czwartym kwartale 2020 r w czasie fali pandemii zwiększyła się dwukrotnie. Ludzie umierają częściej również dlatego, że nie mogą dostać się do lekarza...
Nie ulega kwestii, że nadumieralność jest głównym problemem, który martwi analityków i lekarzy, bo to w tej chwili mówi o tym, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy ubiegłego roku, a więc wtedy, gdy mieliśmy największą falę zachorowań, zmarło 90 proc. „nadmiarowych” osób. Tak więc ta nadumieralność pojawiła się tylko w ostatnim kwartale roku ubiegłego, co by świadczyło o tym, że system ochrony zdrowia nie zapadł się ani w marcu, ani w maju, ani w lipcu, tylko właśnie wtedy, kiedy mieliśmy największą falę zachorowań i ta fala pociągnęła za sobą zgony covidowe, zgony covidowe nierozpoznane oraz zgony pacjentów, którzy wtedy nie mogli na czas dostać się do szpitali.

Nie znamy jeszcze szczegółowych analiz tych zgonów, nie mniej jednak w grupach wiekowych najwyższy udział miały osoby 50 plus. W sumie przez cały ubiegły rok zmarło ponad 76 tys. osób więcej niż w poprzednich latach. I to jest prawdziwe żniwo pandemii.

Czy szczepienia wystarczą, by pokonać pandemię?
Walka z pandemią musi obejmować cały szereg działań z których żadne pojedyncze nie jest stuprocentowo skuteczne, ale łącznie – dystans, maseczki, higiena rąk, unikanie kontaktów, dobre testowanie i prawidłowa izolacja oraz kwarantanna i szczepionki – mogą znacznie redukować zachorowalność. Oczywiście wszyscy od początku, kiedy zaczęto mówić o szczepieniach, wspominają o tzw. odporności populacyjnej czyli grupowej. Będziemy musieli się zastanowić jak ta odporność grupowa zostanie osiągnięta, bo owszem - możemy liczyć na to, że część odporności grupowej stanowić będą ozdrowieńcy, ale drugą część muszą stanowić ludzie zaszczepieni, których musi być co najmniej 40-50 proc. w populacji, co w naszym kraju stanowi 19-20 mln osób, a to wydaje się niewykonalne przy tak małej ilości szczepionek, jaką dostajemy.
Najszybciej udało się zarejestrować szczepionki mRNA – to fantastyczna wiadomość, to ukoronowanie 25 lat ciężkiej pracy kilku entuzjastów m.in. z firm Moderna i BioNTech, którzy testowali te szczepionki najpierw w chorobach nowotworowych, potem na wirusa SARS-1 i MERS, a efektem końcowym tych prac stała się szczepionka przeciw COVID-19. Ta platforma mRNA jest dla nas bardzo korzystna ze względu na możliwość szybkiej zmiany zawartości szczepionki, jeżeli byłyby problemy z jej skutecznością, np. pojawiłby się nowy wariant na szeroką skalę to w ciągu czterech tygodni może być on umieszczony w tej szczepionce jako nowy fragment tego RNA i szczepionka może być wtedy nawet dwuskładnikowa czy trzy składnikowa. To będzie przedmiotem kolejnych prac.

Szczepienia wymagają podania dwóch dawek.
Większość szczepionek wymaga cykli kilkudawkowych, chociaż planowana jest rejestracja szczepionki firmy Johnson&Johnson, która jest podawana jednorazowo. W większości przypadków, podanie pierwszej dawki wiąże się z mniejszą ilością działań niepożądanych niż podanie drugiej i jest to oczywiste, bo za drugim razem podajemy szczepionkę na już istniejące przeciwciała i to zawsze będzie budziło silniejszą reakcję poszczepienną. Musimy się przygotować na to, że będą teraz raporty po drugiej dawce o większej ilości działań niepożądanych, głównie gorączkowych uogólnionych reakcji zapalnych: bólów mięśni, złego samopoczucia, ale to wynika z konstrukcji naszego układu odpornościowego.

Ile ludzi udało się do tej pory zaszczepić?
Szczepienia mają sens tylko wtedy, kiedy będą realizowane na masową skalę. Na razie szczepienia ruszyły w zaledwie 56 krajach i dotyczą 75 mln ludzi. Jeszcze wciąż więcej ludzi zachorowało na COVID -19 niż udało się zaszczepić.

Są miejsca na świecie, gdzie nie ma w ogóle szczepień. Na szczęście te białe plamy redukują się dosłownie z dnia na dzień. Obecnie najszybciej szczepią Amerykanie, Izrael, Chiny i niektóre kraje Europy Zachodniej – Wielka Brytania (podano tam już 5 mln dawek), Izraelczycy (3 mln), Emiraty Arabskie - 2 mln. Niemy 1,5 mln.

Polska jest na poziomie 700 tys. Jest to niestety spowodowane problemami logistycznymi. Mamy jeden centralny magazyn i sporą bezwładność dystrybucji szczepionek, wszyscy wiemy, że można by to robić sprawniej, przecież dostawy leków do aptek mamy codziennie, a ze szczepionkami nie jest tak łatwo. W tej chwili mamy 11 szczepionek – 4 chińskie, dwie indyjskie, dwie rosyjskie oraz szczepionki Moderny, Pfizera oraz Astra Zeneca. Mają one różne konstrukcje – obok szczepionek mRNA mamy szczepionki wektorowe oraz inaktywowane. Wektorowe zawierają nieszkodliwego adenowirusa, a inaktywowane zabitego drobnoustroja. W Polsce mamy zamówione szczepionki (trzy mRNA, dwie wektorowe i jedną podjednostkową) produkowane przez sześć firm.

Polacy szczepią się od poniedziałku do piątku.....
Tempo szczepień maleje w weekendy i jest to dla nas wciąż problem nie do pokonania. Szczepionka Pfizera po rozmrożeniu jest trwała przez pięć dni, więc siłą rzeczy, jeśli dostajemy dostawę w poniedziałek to kończymy szczepienia w piątek. Brak dostaw w czwartki albo w piątki daje nam ten moment zwolnienia szczepień w weekendy.

Różnice są też między województwami – przoduje województwo mazowieckie z największą liczbą szpitali w Polsce (180 placówek), wciąż szczepimy jeszcze personel medyczny. W tym tygodniu ruszyły szczepienia seniorów, ale na bardzo małą skalę ze względu na brak szczepionek.

Aktualnym problemy są mniejsze dostawy niż zapotrzebowanie (czasowa redukcja dostaw z Pfizera zostanie wyrównana), ale w ogóle szczepionek jest za mało w stosunku do oczekiwań Polaków. Między listopadem a styczniem pozytywne nastawienie wzrosło niemal dwukrotnie. Chęć zaszczepienia deklaruje teraz ponad 70 proc. Polaków. I – jak się wydaje- będzie rosło. Nie ulega więc wątpliwości, że zapotrzebowanie na szczepienia będzie ogromne. A do wakacji możemy otrzymać być ok. 20 - maksimum 30 mln dawek.

Kolejka do szczepień rośnie, będą więc kolejne odstępstwa od reguł, będą problemy. Już słyszymy, że oferowane są szczepionki na czarnym rynku, proszę być bardzo ostrożnym i nie korzystać z takich okazji.

Czy teraz, gdy zaczęły się szczepienia seniorów, więcej będzie skarg na działania niepożądane?
Niewątpliwie będą narastać raporty o odczynach niepożądanych po II dawce i ma to związek z samą szczepionką. Będą też zachorowania na COVID mimo podania I dawki szczepionki. Antyszczepionkowcy tłumaczą, że to efekt tego, że szczepionka niszczy naturalną odporność, ale to nieprawda. Jesteśmy w okresie pandemii i część osób jest już w okresie wylęgania choroby.
Bacznie obserwujemy, czy podanie szczepionki osobom, które mogły być w okresie wylęgania albo zaraziły się zaraz po podaniu szczepionki powoduje, że przebieg choroby jest lżejszy. Znam kilkadziesiąt takich przypadków i żaden z nich nie był ciężki. Trzeba też pamiętać, że wirus cały czas mutuje, tam gdzie są masowe zakażenia tam tych mutacji jest więcej. Jak do końca tego roku na świecie pojawi się ok. 2 mld szczepionek to zwiększy nasze szanse na pokonanie pandemii.
Niestety, aktywność wirusa nie słabnie, pojawiły się nowe kierunki mutacji, które mogą być bardziej zakaźne i co gorsza wymykać się odporności pozakaźnej i poszczepiennej. To wymaga globalnej współpracy w zakresie monitoringu genetycznego wirusów, nowych szczepionek i leków przeciw koronawirusom, które można podać choremu jeszcze w domu.

Wszyscy jesteśmy zmęczeni pandemią, ale jako pierwsi z „kajdan” lockdownu próbują uwolnić się ludzie młodzi. Podczas ubiegłego tygodnia otwarto dla nich nocne kluby, coraz głośniej opinia publiczna domaga się otwarcia restauracji, klubów fitness, wyciągów narciarskich. Czym to grozi Panie doktorze?
Nie ulega wątpliwości, że otwieranie klubów i dyskotek w których jest ruch, taniec, krzyk, głośna muzyka i słaba wentylacja jest na tym etapie pandemii absolutnie niedopuszczalne.

Czym innym jest natomiast otwieranie restauracji, obiektów kultury, obiektów sportowych – tam można zadbać o bezpieczeństwo i tak zorganizować obsługę by można było przestrzegać zasad profilaktyki. Jestem zwolennikiem otwierania wszelkich form aktywności fizycznej, a więc klubów sportowych, siłowni, basenów, sal gimnastycznych, boisk, lodowisk czy stoków narciarskich pod warunkiem stosowania przez nie restrykcyjnych zasad profilaktycznych.

Oprócz procedur higieniczno-sanitarnych, należy poszerzyć dostęp do szybkiego testowania, najlepiej bezpośrednio przed udziałem w zajęciach. Szybkie testy wymazowe mogą być zastąpione testami ślinowymi, myślę że wielu ludzi – dla własnego bezpieczeństwa zrobiłoby taki test gdyby był dostępny.

FAQ - wszystko o koronawirusie i COVID-19

Co należy wiedzieć o wirusie SARS-CoV-2 i wywoływanej przez niego chorobie COVID-19? Sprawdź odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania!

Co to jest koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 to jeden z siedmiu poznanych dotąd gatunków koronawirusów ludzkich, które wywołują zakażenia układu oddechowego. Oprócz nowego koronawirusa są to także wirusy przyczyniające się do łagodniejszych infekcji sezonowych, które są odpowiedzialne za 15-30 procent zachorowań uznawanych za grypę. Nowy koronawirus jest spokrewniony z wirusami SARS-CoV i MERS, które wywołały epidemie w XXI wieku, jednak ich nasilenie nie było tak duże, jak rozmiary obecnej pandemii.

Jak wygląda koronawirus?

Koronawirus to typ wirusa, który składa się z materiału genetycznego w postaci nici RNA zamkniętej w otoczce. Na jej powierzchni posiada charakterystyczne wypustki, które przypominają koronę. W wypustkach zawarte są białka, dzięki którym wirus wnika do komórek, a po zainfekowaniu namnaża się w ich wnętrzu i rozprzestrzenia w organizmie.

Jak przenosi się koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 przenosi się poprzez wydzieliny chorego, a więc poprzez kichanie, kasłanie, mówienie, a także oddychanie. Wydostając się tą drogą z organizmu jest obecny w powietrzu, również w postaci rozpylonego aerozolu, osiada też na powierzchniach (zwłaszcza podłogach) i przedmiotach. Jest ponadto obecny w moczu i stolcu zakażonego, i z tego powodu można zarazić się nim w toalecie. Źródłem infekcji jest nie tylko wdychanie drobin zawierających wirusa, ale też dotykanie skażonych powierzchni, a następnie ust, nosa lub oczu, jak również spożywanie zanieczyszczonych nim produktów spożywczych, również mrożonych.

Kiedy skończy się pandemia koronawirusa?

Pandemia koronawirusa, czyli epidemia o zasięgu światowym, począwszy od grudnia 2019 roku przybiera jedynie na sile. Istnieją co prawda teorie, że może wygasnąć sama, gdy zarazi się 45-60 procent społeczeństwa i nie będzie już kolejnych potencjalnych ofiar. Scenariusz osiągnięcia tzw. odporności stadnej (inaczej zbiorowej) nie jest jednak potwierdzony i wiąże się z dużym odsetkiem zgonów, dlatego jedyną nadzieją na zakończenie epidemii jest wynalezienie skutecznej i bezpiecznej szczepionki, a następnie wprowadzenie masowych szczepień. Może to się udać najwcześniej w 2021 roku.

Skąd się wziął koronawirus?

Nowy koronawirus pochodzi z Chin, a za jego źródło uważa się targ rybny w mieście Wuhan w prowincji Hubei. Tak, jak wiele koronawirusów, jest to wirus odzwierzęcy, jednak do tej pory nie potwierdzono z wszelką pewnością, od jakiego gatunku zwierząt pochodzi. Naukowcy wskazują na nietoperze z rodziny podkowcowatych, jednak w grupie podejrzanych przez jakiś czas znajdowały się także łuskowce. Na początku pandemii pojawiły się ponadto przypuszczenia, że do rozwoju epidemii przyczyniły się także bezdomne psy.

Czym różni się infekcja koronawirusem od grypy?

Choć średnio co piąta infekcja grypopodobna jest spowodowana zwykłymi koronawirusami ludzkimi, jego nowy gatunek w postaci SARS-CoV-2 jest dużo bardziej niebezpieczny i u części chorych atakuje również narządy poza układem oddechowym. Prawdziwa grypa jest wywoływana przez wirusy grypy, natomiast nowy koronawirus wywołuje COVID-19. Choć mogą powodować podobne objawy, COVID-19 jest bardziej zaraźliwy od grypy i u niektórych wiąże się poważnymi powikłania. Objawy zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 zwykle rozwijają się dłużej, bo 2-14 dni, a średnio 5 dni (dla grypy to 1-4 dni), a chorzy z COVID-19 dłużej zarażają też innych. Podczas gdy istnieją skuteczne leki i szczepionki przeciw grypie, na efektywne środki przeciw COVID-19 trzeba jeszcze poczekać.

Co to jest COVID-19?

COVID-19 to oficjalna nazwa choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2. Jest to wysoce zakaźna infekcja, która może powodować śmiertelne powikłania. Wciąż nie ma w pełni skutecznego leku na COVID-19 ani też przeciwdziałającej mu szczepionki, która mogłaby być podawana profilaktycznie.

Jakie choroby wywołuje koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę nazwaną COVID-19. Najczęściej jest to zakażenie dróg oddechowych mogące skutkować zapaleniem płuc, choć u części chorych koronawirus atakuje też (jednocześnie lub osobno) układ pokarmowy. W procesie rozwoju choroby koronawirus może powodować też zmiany w układzie nerwowym, krwiotwórczym, głównych narządach (m.in. serce, nerki, wątroba), naczyniach krwionośnych i skórze. Skutkiem powikłań zakażenia mogą być stany bezpośrednio zagrażające życiu, takie jak udar mózgu, zapalenie wielonarządowe czy zespół niewydolności oddechowej (ARDS).

Ile osób umiera z powodu koronawirusa, a ile zdrowieje?

Według statystyk 99 procent zakażonych koronawirusem przechodzi infekcję łagodnie, a tylko w 1 procent przypadków ma ona przebieg ciężki lub krytyczny. Tylko 3 procent wszystkich przypadków na świecie, które uznano za zamknięte, zakończyło się śmiercią pacjenta, natomiast odsetek zgonów w Polsce to 4 procent. Odsetek pacjentów wyleczonych lub zwolnionych ze szpitala w naszym kraju wynosi więc 96 procent.

Czy zakażenie koronawirusem może nie powodować objawów?

Jest to sytuacja stosunkowo częsta, bo według badań w momencie uzyskania dodatniego wyniku testu na koronawirusa objawów nie ma 20-40 proc. zakażonych. Choć u części osób objawy mogą pojawić się pod dłuższym czasie, liczonym nawet w tygodniach, u innych nie wystąpią wcale lub będą niespecyficzne, a przez to nie zostaną uznane za oznakę zakażenia (jak to bywa w przypadku zmęczenia czy bólów głowy). Objawów infekcji najczęściej nie mają dzieci, choć po pewnym czasie może ona i tak doprowadzić do ciężkich powikłań w postaci wielonarządowego zapalenia. Osoby bezobjawowe mogą zarażać innych, choć nie z takim nasileniem, co te kaszlące i kichające.

Jakie są objawy koronawirusa?

Objawy zakażenia koronawirusem próbowano klasyfikować na różne sposoby, a obecnie obowiązuje m.in. ich podział według nasilenia COVID-19:

  1. objawy grypopodobne bez gorączki: ból głowy, utrata węchu, bóle mięśni, kaszel, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak gorączki.
  2. objawy grypopodobne z gorączką: ból głowy, utrata węchu, kaszel, ból gardła, chrypa, gorączka, utrata apetytu.
  3. objawy żołądkowo-jelitowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, biegunka, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak kaszlu.
  4. objawy ciężkie 1. stopnia ze zmęczeniem: ból głowy, utrata węchu, kaszel, gorączka, chrypa, ból w klatce piersiowej, zmęczenie.
  5. objawy ciężkie 2. stopnia z dezorientacją: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni.
  6. objawy ciężkie 3. stopnia, brzuszne i oddechowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni, spłycony oddech, biegunka, ból brzucha.

Jak można wykryć koronawirusa?

Obecność koronawirusa w organizmie stwierdza się poprzez wykrycie jego genów (nici RNA) w wydzielinie pobranej z nosogardzieli, ewentualnie ze śliny. Badaniem, które umożliwia jego identyfikację, jest tzw. reakcja łańcuchowa polimerazy z odwrotną transkrypcją RNA (RT-PCR, inaczej badanie genetyczne lub molekularne), którą mogą przeprowadzać jedynie wyspecjalizowane laboratoria. Natomiast dopuszczone od listopada badanie diagnostyczne w postaci testów immunologicznych (serologicznych) nie wykrywa koronawirusa, tylko przeciwciała wytworzone przez organizm, by móc go zwalczyć. Tym samym dodatni wynik tego testu wskazuje na infekcję aktywną lub już przebytą.

Jak chronić się przed koronawirusem?

Jedynym sposobem ochrony przed zakażeniem koronawirusem jest unikanie kontaktów z jego potencjalnymi nosicielami. Oznacza to przede wszystkim izolację domową, a w miejscach publicznych – stosowanie środków profilaktycznych takich jak dystans społeczny (1,5-2 metry odstępu między ludźmi), noszenie maseczek ochronnych zakrywających usta i nos oraz skrupulatną higienę dłoni. Zalecane jest ponadto zachowanie higieny podczas spożywania i przygotowywania posiłków, a także odpowiednia obróbka termiczna produktów pochodzenia zwierzęcego.

Jak długo trwa infekcja koronawirusem?

Czas ten zależy od nasilenia infekcji. Większość osób z łagodnymi objawami zakażenia wraca do zdrowia w ciągu 30-60 dni. Natomiast w przypadku przeważającej części pacjentów w stanie ciężkim zdrowienie trwa powyżej 60-90 dni. W przypadku utrzymywania się symptomów infekcji przez wiele tygodni mówimy o tzw. długim COVID-19. U części pacjentów zmiany w organizmie wywołane przez COVID-19 mogą być trwałe. Mogą obejmować zmniejszenie powierzchni czynnej płuc, uszkodzenia mięśnia sercowego z arytmią, niewydolność nerek, zakrzepicę żył głębokich czy stany pozapalne jelit. Ozdrowieńcy, którzy mają za sobą krytyczny przebieg choroby, mogą wymagać długotrwałej rehabilitacji i opieki zdrowotnej.

Co robić przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem?

Podejrzewając zakażenie koronawirusem należy wykonać test w jego kierunku, który ze skierowaniem lekarskim jest bezpłatny, a bez skierowania kosztuje 350-500 zł. Jeżeli objawy infekcji występują dłużej, np. przez tydzień, można wykonać test na przeciwciała (na podobnych warunkach). Aby uzyskać skierowanie, należy umówić się na teleporadę w przychodni POZ lub za pomocą formularza dostępnego na stronie Ministerstwa Zdrowia. Wyjątkiem są dzieci do 2. roku życia, które muszą być zbadanie przez lekarza. Po wystawieniu skierowania należy udać się do punktu pobrań; osoby zmotoryzowane mogą udać się też do mobilnego punktu pobrań. W sytuacji, gdy przy infekcji pojawi się duszność, ucisk w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem, należy wezwać karetkę lub udać się prywatnym samochodem do szpitala zakaźnego.

Co to jest osocze ozdrowieńców?

Osocze ozdrowieńców to preparat pozyskiwany z krwi osób, które wyzdrowiały z COVID-19. Zawiera ono przeciwciała anty-SARS-CoV-2, które organizm wytwarza w celu zwalczenia koronawirusa. Podawanie ich chorym na drodze transfuzji stanowi metodę leczenia, która łagodzi objawy i skraca czas trwania choroby. Osocza wciąż brakuje, dlatego o jego oddawanie apelują nie tylko lekarze, ale też rząd.

Jak leczyć infekcję koronawirusem?

Ponieważ nie istnieje całkowicie skuteczny środek zwalczający koronawirusa, a te stosowane w ciężkich przypadkach są dostępne tylko w szpitalach, COVID-19 leczy się jedynie w sposób objawowy. Oznacza to, że środki stosowane w leczeniu domowym mogą jedynie łagodzić symptomy infekcji takie jak kaszel, ból gardła, katar, gorączka, ból mięśni czy zapalenie spojówek. W tej roli sprawdzają się preparaty ogólnie dostępne bez recepty w aptekach i drogeriach, które podaje się również przy zwykłych infekcjach oddechowych. W przypadku terapii w szpitalu skuteczne jest leczenie za pomocą osocza ozdrowieńców, musi jednak być rozpoczęte w maksymalnie ciągu kilku dni od początku infekcji i zawierać odpowiednio wysoki poziom przeciwciał anty-SARS-CoV-2.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto