Lata treningu i poświęceń sprawiły, że zwykły chłopak z Głogowa, jak sam o sobie mówi, stał się jednym z czołowych zawodników brazylijskiego jiu jitsu na świecie. Bartosz Derenowski w swojej karierze sięgał już m.in. po tytuł mistrza świata oraz mistrza Europy. Od kilku lat swoje umiejętności i wiedzę wykorzystuje nie tylko w walce, ale także do uczenia innych.
Zawodnik i trener z Głogowa początek lutego spędził w Izraelu, gdzie wraz z częścią kadry Polski przygotowywał się do nadchodzących mistrzostw Europy w Rzymie. To była jednak tylko część wyjazdu, bo po swoich treningach, brał też udział w seminariach szkoleniowych, podczas których w sumie kilkaset osób zostało przeszkolonych w BJJ. Wielu z uczestników seminariów było żołnierzami izraelskiej armii.
– Byliśmy tam jako reprezentanci Polski w czwórkę. Bardzo fajne przeżycie. Wojsko izraelskie jest jednym z najlepiej wyszkolonych na świecie, ze względu na ciągłe konflikty. Bardzo duży nacisk kładą właśnie na szkolenie w walce wręcz. Choć nie tylko. Miałem okazję rozmawiać z jednym z najlepszych snajperów na świecie, który szkolił między innymi polskich komandosów. I właśnie dla nich bardzo ważne jest między innymi jiu jitsu – opowiada.
Jak dodaje Bartosz, w Izraelu jiu jitsu jest bardzo popularne. Nie dziwi więc duże zainteresowanie, jakim cieszyło seminarium prowadzone przez niego i pozostałych polskich reprezentantów.
Grafik podczas wyjazdu był bardzo napięty. Rano reprezentanci sami trenowali, by po południu prowadzić seminaria. Czasu dla siebie było niewiele. Choć wystarczająco, żeby poznać m.in. lokalną kuchnię.
– Zabierano nas do lokalnych knajp, gdzie mieliśmy okazję spróbować tradycyjnej kuchni. I bardzo mnie to cieszy, bo jedzenie mają tam przepyszne. Polecam, to jedno z lepszych jakie jadłem – opowiada. A głogowianin wie co mówi, bo w ramach sportowej kariery zjechał spory kawałek świata.
Zobacz też:
Na każdym rogu młodzi ludzie z bronią
Jak dodaje Bartosz, sami żołnierze zrobili na nim spore wrażenie. Nie tylko za sprawą ich umiejętności, ale też systemu, jaki panuje w Izraelu.
– Gdy młodzi ludzie kończą 18 lat trafiają od razu na kilkuletnią, obowiązkową służbę wojskową. Gdy idzie się przez ulice Tel Awiwu, widać tam pełno młodych ludzi w mundurach i z bronią w ręku. Z jednej strony nowoczesne państwo, pełne zwykłych osób, wśród nich wielu niewierzących. A kawałek dalej ortodoksyjna wioska, albo osiedle palestyńskie. I większość chodzi z bronią. Prawdziwy kocioł kulturowy. To naprawdę zaskakujące dla kogoś, kto przyjechał z Polski – opowiada Bartosz.
Na samych treningach też rzucało się to w oczy. Jak przyznaje głogowianin, do szatni wiele osób wchodziło z bronią.
– I to nie tylko pistolety. Niektórzy zostawiali w szatni duże karabiny maszynowe – opowiada.
Bartosz przyznaje, że z chęcią do Izraela jeszcze wróci. W kwietniu organizowane będą tam zawody, w których mierzyć się będą pięcioosobowe drużyny z kilku krajów.
– Samo szkolenie w Izraelu na pewno jeszcze powtórzę. Wyszły one bardzo fajne. Ten wyjazd dał mi ciekawe kontakty do osób zajmujących się w tym kraju jiu jitsu i współpracą z armią. Na pewno do tego jeszcze wrócimy – mówi.
Zobacz też:
Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?