Autor:

2015-12-31, Aktualizacja: 2015-12-31 11:13 źródło: Naszemiasto.pl

Jak wyglądał rok 2015 w polskiej muzyce? Plusy, minusy i na dwoje babka wróżyła

Nowy Rok to idealny pretekst do podsumowania co ciekawszych muzycznych wydarzeń 2015. Co zapamiętamy z mijającego roku, a o czym wolelibyśmy jak najszybciej zapomnieć?

NA PLUS: Koncert Ani Rusowicz na Woodstocku
– Tym koncertem chcemy pokłonić się twórcom całej ery muzyki, pod którą podpisuje się Przystanek Woodstock – tak Jurek Owsiak zapowiadał projekt „Flower Power”. I rzeczywiście, Ani Rusowicz i zaproszonym gościom udało się stworzyć niesamowitą atmosferę lat 60. i 70. Były największe hity legend z tamtych czasów (Jefferson Airplane, The Who, Janis Joplin, Jimiego Hendrixa, Led Zeppelin i The Beatles), hippisowskie ubrania w psychodeliczne wzory, swobodna atmosfera i wielokolorowe proszki, które gęstą chmurą przykryły publiczność.

Mocny kandydat do miana najlepszego i najciekawszego koncertu 2015 r. A o tym, co działo się pod sceną, możecie przekonać się na własne oczy, oglądając poniższe wideo:



NA PLUS: Cieszanów Rock Festiwal
Na Podkarpaciu po cichu rośnie kolejna ciekawa impreza muzyczna. Cieszanów wypełnia pewną lukę na rynku, bo Open’er nastawiony jest głównie na artystów zagranicznych, katowicki Off bywa dla niektórych zbyt niszowy, a atmosfera i rozmiar Woodstocku czy Jarocina nie każdego przekonują. Położony pośrodku niczego, oddalony raptem dwadzieścia kilometrów od granicy z Ukrainą festiwal skupia się przede wszystkim na polskiej muzyce. Cieszanów zachęca interesującą formułą (seria „3x”, w ramach której artysta prezentuje się w trzech różnych projektach – w 2015 r. był to Pablopavo, w przyszłym roku – Kazik) i przede wszystkim specyficzną, niemal rodzinną atmosferą. Przyglądajcie się tej imprezie, bo wydarzy się tam jeszcze dużo dobrego.

NA PLUS: Historyczne koncerty
W 2015 r. po raz pierwszy w historii w Polsce zagrała grupa Lynyrd Skynyrd, duma Stanów Zjednoczonych i jedna z największych legend rocka. I choć frekwencja nie była idealna, a zespół od czasów swojej największej świetności przeszedł sporo zmian personalnych, możliwość usłyszenia na żywo utworu „Freebird” – obok „Stairway to Heaven” chyba największego rockowego hymnu w historii – była ogromną przyjemnością. Na którą, patrząc po wieku sporej części publiczności, niektórzy czekali długie lata.



W mijającym roku swój pierwszy koncert nad Wisłą zagrał też Ed Sheeran, jeden z najbardziej popularnych młodych piosenkarzy ostatnich lat. Bilety na koncert autora hitu "I See Fire" rozeszły się błyskawicznie i krążyły potem w drugim obiegu w astronomicznych cenach, a atmosferę na wypełnionym po brzegi Torwarze trudno było opisać innym słowem niż ekstatyczna.

NA PLUS: Ambitne nowości płytowe
Muchy po 30 latach grają w Jarocinie ścieżkę dźwiękową z filmu „Fala”, będącego reportażem z festiwalu i portretem polskiej kontrkultury w 1985 r., a pod koniec roku na półki sklepowe trafia „Powracająca Fala” - zapis tego koncertu.
Katedra ma dobry debiut. „Zapraszamy na łąki” uwspółcześnia big bit spod znaku Czesława Niemena i Skaldów i okrasza to psychodelicznym rockiem w stylu Tame Impala czy The Black Keys. The Dumplings wydają „Sea You Later”, solidną porcję ambitnej muzyki elektronicznej, wróżącą duetowi sukcesy w przyszłości. Dużym odkryciem jest też płyta "Home", autorstwa Oly. - wypełniona niezwykle relaksującymi, minimalistycznymi piosenkami.



NA MINUS: Koncert Boba Geldofa w Lublinie
Czerwcowy koncert Boba Geldofa, lidera grupy The Boomtown Rats i formacji Biohazard ściągnął do Areny Lublin – w zależności od relacji – od 2 do 3,8 tys. osób. Nie brzmi to samo w sobie jak zły wynik, ale trzeba wziąć pod uwagę, że obiekt może pomieścić 25 tysięcy fanów muzyki, a organizatorzy przyznają, że ponad półtora tysiąca biletów… rozdano za darmo, żeby ratować się przed całkowitą katastrofą wizerunkową.

Niektórzy winę zrzucają na nieatrakcyjność gwiazd. Bo choć Bob Geldof jest znanym aktywistą (to on stoi za serią charytatywnych koncertów Live Aid) i ważną postacią w świecie muzyki, to The Boomtown Rats mają na swoim koncie tylko jeden wielki hit – „I Don’t Like Mondays”. Inni krytykują stylistyczny rozrzut imprezy (łagodny pop rock kontra hardcore’owy punk w wykonaniu Biohazard), brak promocji i przygotowanie imprezy na ostatnią chwilę – organizator sam zresztą przyznaje, że „nie było zbyt wielu artystów do wyboru”, więc zakontraktowano pierwszych z brzegu. Bardziej złośliwi twierdzą, że Lublin to nie jest miejsce na organizowanie koncertów.

NA MINUS: Orange Warsaw Festival
W grudniu 2014 r. jeszcze nic nie wskazywało na to, że OWF 2015 okaże się takim niewypałem – organizator ogłosił Muse jako pierwszą gwiazdę festiwalu, a także przeniósł imprezę ze Stadionu Narodowego na tor wyścigów konnych na Służewcu. Niestety, po tych dwóch świetnych decyzjach, było już tylko gorzej. Nie dopisała pogoda, zabrakło wielkoformatowych gwiazd (trzydniowy festiwal z tylko jednym headlinerem?) – co mocno odbiło się na frekwencji. Przez pierwsze dwa dni miasteczko festiwalowe świeciło pustkami i dopiero finałowy koncert Muse ściągnął tłum godziwych rozmiarów.

© Ewelina Wójcik


Gwoździem do wizerunkowej trumny festiwalu była też afera z biletami. Dla ratowania frekwencji organizator w ostatniej chwili obniżył ceny. Doprowadziło to do absurdalnej sytuacji, w której fani, którzy kupowali karnety w ciemno jeszcze w grudniu 2014 r., płacili więcej niż osoby, które czekały do ostatniej chwili. Na szczęście widać światełko w tunelu, bo za organizację OWF 2016 bierze się Alter Art, agencja odpowiedzialna za Open’er Festival – jest więc nadzieja, że stolica będzie mieć muzyczne święto z prawdziwego zdarzenia.

NA DWOJE BABKA WRÓŻYŁA: Gang Albanii
Jeden z największych i jednocześnie najtrudniejszych do zrozumienia fenomenów mijającego roku. Popek, lider grupy, na uwagę mediów zapracował przede wszystkim wizerunkiem (blizny na twarzy, złote zęby, wytatuowane oczy) i problemami z prawem, z powodu których Gang Albanii musiał grać koncerty, podczas których Popek rapował zdalnie przez Skype z Wielkiej Brytanii. Ich utwór „Albański raj” zajął czwarte miejsce w rankingu najczęściej oglądanych teledysków 2015 roku w naszym kraju, a „Dla prawdziwych dam” – szóste. W lipcu sensację wzbudził młody chłopak, który celowo poddał się zabiegowi skaryfikacji, żeby mieć na twarzy blizny podobne do tych, które zdobią oblicze Popka. Estetyka Gangu Albanii jest jedyna w swoim rodzaju, a ocena ich twórczości – kwestią gustu. Nie sposób jednak nie przyznać, że fenomen o takiej skali nie pojawił się już dawno na polskiej scenie muzycznej.

NA DWOJE BABKA WRÓŻYŁA: Taco Hemingway
Raper, który zrobił w mijającym roku oszałamiającą karierę, pomimo dość mieszanych opinii ze strony krytyków i publiczności. Jedni obwołują go odkrycieM roku i chwalą jego bity, przemycane w tekstach liczne warszawskie tropy i kreatywność (utwór "Następna stacja", będący przejażdżką przez wszystkie stacje stołecznego metra z "wsamplowanym" głosem spikera), inni widzą w nim nieoszlifowany wciąż talent i krytykują teksty, które bywają infantylne i rymowane na siłę. A jeszcze innym Taco nie smakuje w ogóle. Historia osądzi, którzy mają rację.


  •  Komentarze

Komentarze (0)