Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mija 13. rocznica zabójstwa księdza z Serbów i jego gosposi, a także kobiety na plebanii w Ciosańu

RED
We wtorek, 12 stycznia mija 13 lat od bandyckiego napadu na plebanię parafii pw. św. ap. Piotra i Pawła w Serbach, podczas którego zostali zamordowani proboszcz o. Władysław Polak i jego gospodyni Helena Rogala. 23-letni wówczas Marcin M. zakatował duchownego świecznikiem, a jego gospodynię młotkiem. Nieco wcześniej zabił kobietę na plebanii w Ciosańcu koło Sławy. Za potrójne morderstwo został skazany na dożywocie. Przypominamy dramatyczne wydarzenia z 2008 roku.

Przypominamy dramatyczne wydarzenia z 2008 roku.

Najpierw Ciosaniec

W styczniu 2008 roku 23-letni wówczas Marcin mieszkał u wujka w wiosce, w powiecie wschowskim (dawne woj. leszczyńskie, obecnie woj. lubuskie). Kuzynka poprosiła go, by został chrzestnym jej dziecka. Wówczas to odwiedził plebanię w Ciosnańcu. Nikogo tam nie było, co przypuszczalnie skłoniło Marcina do włamania. Tydzień później dostał się tam przez znajdujące się na strychu okno. Księdza, który chodził wówczas "po kolędzie", nie było. Plądrował więc otwarte pomieszczenia, ale niczego nie znalazł. Ze spiżarki wziął puszkę guinnessa. Piwo mu nie smakowało, wylał je do zlewu. Zapalił. Potem, żeby włamać się do zamkniętych pokoi, zabrał siekierę z piwnicy. W jednym z nich znalazł radiomagnetofon, aparat fotograficzny i portfel z bilonem. Łup, wraz kurtką i golfem zapakował do torby. Wówczas zaskoczyła go mieszkanka wsi. Kobieta przyszła na plebanię napalić w piecu. Zaatakował ją siekierą. Potem mówił, że myślał, że to ksiądz, bo kobieta miała spodnie...

Mord w Serbach

– Ten młody człowiek przed południem wyjechał busem z Lipinek do Głogowa. Wiózł na sprzedaż rzeczy, które zrabował po morderstwie gospodyni w Ciosańcu – mówił wiernym z Serbów o. Kazimierz Piotrowski, redemptorysta z warszawskiej prowincji zakonu, w rocznicę tragedii. Przedstawił mieszkańcom wsi, dokładne okoliczności podwójnego zabójstwa. –
Odwiedził w Głogowie kilka lombardów. Chciał sprzedać przede wszystkim radiomagnetofon. Udało mu się to przy ul. Morcinka. Dostał 50 zł. To były jedyne pieniądze, jakie miał przy sobie. Szedł pieszo z Głogowa w kierunku Serbów. Było jeszcze widno, około 15.00. Przechodził i zauważył kościół w Serbach. Poszedł dalej. W lesie się przebrał i zostawił walizkę, w której miał rzeczy z Ciosańca. Wrócił na posesję kościoła, obejrzał wszystko, przeskoczył ogrodzenie obok garażu, który był pusty. Schował się. Kiedy zaczął zapadać zmrok, zauważył, że garaż jest otwarty i stoi w nim auto. Paliło się światło na plebani. Z domu wyszedł ojciec Władysław z latarką i poszedł do garażu. Później wrócił do budynku. Sprawca wszedł do garażu i tam znalazł świecznik. Schował się na dachu i czekał.
Po chwili ojciec Władysław wrócił, aby zamknąć garaż. Zostawił otwartą plebanię. Wtedy ten młody człowiek zeskoczył z dachu ze świecznikiem. Ojciec Władysław nie przeczuwał zagrożenia, szedł w jego kierunku. Stanęli twarzą w twarz. Wtedy duchowny otrzymał uderzenie w głowę. Ksiądz zaczął uciekać. Ten młody człowiek nie potrafił powiedzieć, czy wzywał pomocy. Kiedy go gonił, zadawał ciosy świecznikiem. Aż ks. Władysław upadł. Przestał reagować. Ale wciąż otrzymywał ciosy świecznikiem. Sprawca przeciągnął księdza trasą, którą znacie. Ściągnął mu kurtkę. I paletą, stojąca obok garażu, przykrył ciało. Pani Helena nie wiedziała, co się działo. Była w otwartym domu. Ten człowiek wszedł na plebanię i plądrował pokój po pokoju. Trafił na jeden zamknięty. Zszedł do kotłowni i tam szukał łomu. Znalazł młotek.

Wrócił po walizkę

W korytarzu coś zaniepokoiło panią Helenę. Otworzyła drzwi, by zobaczyć, co się stało. Ten młody człowiek nie patrzył, kto to jest, zaczął całą siłą uderzać kobietę. Pierwszy cios był w czoło. Pani Helena upadła, wtedy otrzymała kolejne ciosy. Nie wzywała pomocy, nie charczała. Gdy ją zamordował, jak gdyby nigdy nic, przeszukiwał dalej dom. Ukradł pieniądze. To były datki, które ks. Władysław zbierał wśród wiernych na wsparcie remontów kościołów redemptorystów na Syberii. Kościelny znalazł ciało w niedzielę rano.

Ten młody człowiek wziął auto, pojechał do lasku, w którym zostawił walizkę. Było około 22.00. Pojechał w kierunku Krzepielowa. Później ruszył do Niemiec, po pewnym czasie wrócił do Polski. Kiedy dowiedział się z radia, że polo jest poszukiwane, spalił je pod Krosnem. Pod Szczecinem z ogłoszenia kupił opla tigrę. I właśnie w tym aucie zatrzymała go policja niemiecka. Wcześniej okradł swojego pracodawcę w Niemczech.

Przypomnieliśmy tekst Anny Białęckiej z Gazety Lubuskiej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto