Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skąd się wzięły kolędy? Wiele z nich to dawne kołysanki [ROZMOWA]

Maciej Sas
O tym, skąd się wzięły kolędy, kto i jak je tworzył, kto pisał do nich muzykę i dlaczego te stare śpiewamy chętniej niż nowe, mówi nam ksiądz Franciszek Rosiński, antropolog i etnolog, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, franciszkanin.

Sądzi Ksiądz, że ci, którzy słuchają kolęd w sklepach od 2 listopada, znajdą siłę, by sami je śpiewać w Wigilię Bożego Narodzenia?
- Myślę, że mieliby z tym niejaki kłopot, bo czynna znajomość kolęd (a więc to, że można zaśpiewać więcej niż pierwszą zwrotkę) jest niewielka. Sprawdziłem to u swoich studentek i studentów.

Można by powiedzieć, że znajomość kolęd jest "mizerna, cicha..."?
- O tak, to trafne stwierdzenie (uśmiech).

Może jednak nie będzie aż tak źle - byle się chciało kolędować. Ale wyjaśnijmy najpierw, skąd w ogóle się kolędy wzięły, bo przecież początkowo słowo "kolęda" nie znaczyło tego, co teraz pod nim rozumiemy?
- Słowo "calendae" sięga czasów przedchrześcijańskich w Rzymie. Oznaczało pierwszy dzień miesiąca. Odwiedzano się wtedy, składano sobie życzenia. Potem - gdy już słowo "kolęda" przeniosło się do Polski - też miało inny sens, niż dzisiaj. Kolędą dziękowało się swojemu panu, u którego się służyło, za opiekę, za pracę, za wynagrodzenie. Chodziło też trochę o przymilanie się mu, bo za to dostawało się datki... Trzeba przyznać, że to było bardzo sensowne podejście (uśmiech). Można powiedzieć, że to podejście przeniosło się nieco na religijny charakter kolęd, bo nie na darmo śpiewamy np. "Podnieś rękę, Boże dziecię, błogosław ojczyznę miłą...". Składamy hołd, prosimy o swoisty datek, pomoc.
Rzeczywiście, ten aspekt kolęd przeniósł się potem trochę do sfery sakralnej. Gdy chodzi o pieśni kościelne, związane z Bożym Narodzeniem, to jest sprawa nieco późniejsza. Nie nazywano ich początkowo kolędami. To były rotule, kantyki albo kantyczki. Kolędy nie od razu były utworami pobożnymi. Niektóre miały charakter świecki, ludyczny. Czasem zakazywano ich śpiewania w kościele - zresztą z różnym skutkiem...

Dlaczego zakazywano?
- Bo miały charakter zbyt świecki, zbyt luźny i ludzie czasem się głośno roześmiali w czasie nabożeństwa, zwłaszcza gdy te pieśni towarzyszyły pokazom szopek ruchomych. Zresztą potem zakazano urządzania takich szopek w kościołach. One pokazywały bowiem często scenki niezwiązane z religią, ale świeckie - jakieś kłótnie, bójki itd.

Może podajmy przykład takiej kolędy.
- Proszę bardzo: "Na kościele gołka zieleni się trowka, a tam siedzą pastuszkowie, jedzą kaszy z gorka. Kasze pozjadali, garnki potrzaskali, jeno jeden zostawili, co z niego pijali".

To już chyba nieco frywolna pastorałka, a nie kolęda.
- Tak, to pastorałka. Ale ostrej granicy między nimi właściwie nie ma. Oczywiście, kolędy powinny mieć charakter zdecydowanie bardziej sakralny, a pastorałki były świeckie, bliższe codziennemu życiu. Czasem w nich śpiewały nawet wół i osiołek. Pamiętam, że nawet jako klerycy śpiewaliśmy je w kościele: "Panie Boże mój, jam jest wołek Twój. Nie umiem nic, jeno orać i to trzeba na mnie wołać: »Ciąg, wołku, ciąg«". Do takich pastorałek wprowadzono wiele typowo polskich postaci, scenerię polską. Dzięki temu Boże Narodzenie zostało oswojone, sytuacja stała się nam bliska, polska, swojska, łącznie z elementami narodowymi i patriotycznymi.

Które z kolęd dzisiaj śpiewanych w polskich kościołach są najstarsze?
- Najstarszej chyba się już nie śpiewa - to kolęda "Zdrów bądź, Królu anjelski" z 1424 roku. Prawdopodobnie została przetłumaczona z czeskiego. Zresztą tak się często działo - przejmowaliśmy kolędy z łaciny, z języka czeskiego.

Z niemieckiego też?
- Tak, ale znacznie mniej. Ale za to z niemieckiego pochodzi ta najbardziej znana na świecie - "Cicha noc". Ona powstała w 1818 roku, została przetłumaczona na mniej więcej 300 języków i dialektów na całym świecie! Dodajmy, że powstała dość przypadkowo, gdy w kościele w Oberndorfie pod Salz-burgiem zepsuły się organy. Nieco zrozpaczony proboszcz Joseph Mohr postanowił coś zaradzić. Dwa lata wcześniej napisał wiersz. Gdy zepsuły się organy, w kilka godzin on i organista Franz Gruber wymyślili muzykę i zaśpiewali razem. Towarzyszył im chór.

A na czym grali?
- Organista grał na gitarze. Można powiedzieć, że taka prowizorka stała się najbardziej znaną kolędą świata (uśmiech). Ale w ogóle kolędy są ważną częścią kultury. Świętej pamięci profesor Aleksander L. Godlewski (znakomity etnogaf i antropolog) opowiadał nam, jak był na wyspie Raiatea w Polinezji. Tubylcy poprosili: "Zaśpiewaj nam pieśń swojego kraju". Bez zastanowienia wypiął pierś i zaśpiewał "Mazurka Dąbrowskiego". Ale gospodarze stwierdzili, że w tej pieśni nie czują ducha jego ludu... Zaśpiewał jeszcze kilka innych, w tym te znane z harcerstwa. Gospodarzy nadal to nie przekonywało. Wreszcie zaśpiewał kolędę "Lulajże Jezuniu". I nagle zauważył, że słuchacze podnieśli wzrok, przy drugiej zwrotce zaczęli się kiwać do rytmu, a przy trzeciej próbowali nucić z nim. Gdy skończył, powiedzieli mu, że w tym utworze nareszcie usłyszeli duszę jego ludu.

To zresztą kolęda, którą Fryderyk Chopin wplótł w Scherzo h-moll op. 20. Musi być wyjątkowa...
- Właściwie to jest kołysanka. Ona, podobnie jak inne, została zaadaptowana do religijnych potrzeb, tak jak np.: "Gdy śliczna Panna syna kołysała". To takie ujmujące... Inne kolędy były bardzo wymyślne, rzekłbym nawet, że teologiczne, ale wdzięku nie miały. Nie przyjęły się więc wśród wiernych. Oni woleli prostsze teksty, które przemawiały do ich wyobraźni.

Teksty kolęd pisali często bardzo znani twórcy.
- Tak, nawet Adam Mickiewicz pisał kolędy, podobnie Juliusz Słowacki. Piotr Skarga napisał "W żłobie leży". Ona się świetnie przyjęła, śpiewamy ją do dzisiaj. Z kolei znakomity poeta doby stanisławowskiej, Franciszek Karpiński, napisał tę najbardziej znaną polską kolędę - "Bóg się rodzi". Piękna kolęda - Karpiński operuje w niej kontrastami. Jej ostatnia zwrotka robiła karierę w najtrudniejszych dla Polaków czasach: "Podnieś rączkę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą...". Śpiewano ją na kazachskich stepach, na Syberii. Polscy zesłańcy w Kołymie, gdy umierali, chcieli ją usłyszeć.

A skąd się brała muzyka do kolęd?
- Zwykle autorzy melodii są anonimowi, ale często to są przerobione utwory wcześniej już znane, np. mazurki, kujawiaki, obertasy, jakieś hymny czy pieśni. Dlatego potem kolędy, które powstały na ich bazie, stały się tak bliskie zwykłym ludziom. Wystarczyło tylko podłożyć do nich tekst. Czasami robiono na odwrót - do melodii znanych kolęd podkładano tekst związany z bieżącymi wydarzeniami. Początek kolędy był religijny, a dalsza część już zupełnie nie. Pod koniec wojny śpiewano np.: "Dzisiaj w Londynie wesoła nowina, tysiąc bombowców leci do Berlina. Berlin się pali, Hamburg się wali, Hitler w kominie, Stalin w Berlinie". Na tej zasadzie rodziły się kolędy powstańcze, zsyłkowe, obozowe. Miały podtrzymywać ducha. Żałuję, że dzisiaj znane są właściwie tylko te kolędy, które emituje się w radiu czy telewizji.

Siła popkultury... Ale jak to jest, że w kościele zwykle się śpiewa stare kolędy, sprzed wieków?
- Największy rozkwit twórczości kolędowej nastąpił w baroku, w XVII i XVIII wieku, potem jeszcze w XIX. A odpowiadając na pana pytanie: gdy nie było radia, telewizji, moja mamusia znała ponad 200 kolęd - nie jedną zwrotkę, ale czasem 8--9. Miała w domu kilka grubych kantyczek z kolędami i pastorałkami. Były tam też nuty, więc można było grać i śpiewać wspólnie. Dzisiaj za sprawą rozwoju cywilizacji to zanika. I - jak mi się wydaje - to proces nieodwracalny.

Kiedy o tym rozmawiamy, przyszło mi do głowy, że warto uczyć młode pokolenie kolęd, bo ich wspólne śpiewanie to znakomity pomost między dziećmi, rodzicami, dziadkami...
- Adam Mickiewicz w czasie wykładów w College de France powiadał, że kolędy to zarzewie kultury społecznej. Ile w nich wdzięku, wartości literackich, nawiązania do naszej przyszłości... Kolędy to nasz wielki skarb, mamy ich mnóstwo. Podobno istnieje kilkanaście tysięcy polskich kolęd i pastorałek - aż trudno uwierzyć. Ale w obiegu popularnym może jest ich w sumie około 500 - chyba nie więcej.

Która z tych 500 kolęd jest ulubioną Księdza?
- Uwielbiam tę najprostszą - "Gdy śliczna Panna syna kołysała". Ona jest tak niesamowicie ujmująca...

Ks. prof. Franciszek Rosiński. Wrocławski franciszkanin, antropolog i etnolog, zajmuje się religiami i wierzeniami pierwotnymi. Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Rozmawiał Maciej Sas

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto