Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogowianka robi sportową karierę w USA. Ale sercem ciągle jest w rodzinnym mieście

Redakcja
Jedna z najzdolniejszych tenisistek wywodzących się z naszego miasta uczy się obecnie w Stanach Zjednoczonych. Przebywa tam na stypendium sportowym. Karolina Śnita sercem wciąż jednak jest w Głogowie.

Miłośnikom głogowskiego sportu Karoliny Śnity przedstawiać nie trzeba. W okolicach roku 2011 zniknęła jednak ona ze świata lokalnego sportu, choć jeszcze mieszkała wtedy w rodzinnym domu w Głogowie Z treningami przeniosła się jednak do Zielonej Góry, gdzie miała lepsze warunki. Natomiast po półtora roku, w wieku 16 lat, wyjechała do Szczecina, gdzie mieszkała przez cztery lata, a uczyła się przez internet w Sopockiej Akademii Tenisowej.

Po skończeniu szkoły zdolna głogowianka wykorzystała dużą okazję, jaką była propozycja wyjazdu na stypendium sportowe do USA. Już od trzech lat studiuje tam i jednocześnie gra w uczelnianej reprezentacji tenisowej, której jest kapitanem. Jej zespół występuje w 1. dywizji uczelnianych ekip. Poziom gry jest więc bardzo wysoki. - Propozycje miałam już wcześniej, ale byłam wtedy jeszcze w ciągu grania profesjonalnego. Przyszedł jednak taki moment, w którym trzeba było podjąć decyzję. Miałam jakieś osiągnięcia, ale to wciąż nie było na tyle, żebym mogła się sama z tego utrzymać. Zaczęłam więc przeglądać oferty ze szkół - wspomina.

Głogowianka studiuje w Monroe w stanie Luizjana. Uczy się na kierunku kinezjologia, po którym może być fizjoterapeutką oraz trenerką. Karolina planuje jednak kontynuować naukę na drugim stopniu w kierunku dietetyki. I w tym zawodzie widzi swoją przyszłość.

Nadchodzący sezon głogowianka spędzi jednak poza kortem. W październiku zerwała więzadła krzyżowe, przez co czeka ją długa rehabilitacja.

W Stanach wszystko jest inne

Początkowo zmiana otoczenia nigdy nie jest łatwa, jednak jak przyznaje Karolina, szybko przyzwyczaiła się do życia w USA. A było do czego się przyzwyczajać, bo jak przyznaje młoda głogowianka - tam wszystko jest inne.

- Przez pierwszy semestr strasznie tęskniłam za Polską, choć wyprowadziłam się z domu w wieku 16 lat, to zawsze miałam świadomość, że rodzice mogli wsiąść w samochód i po kilku godzinach być u mnie. A odkąd jestem w USA to takiej możliwości nie ma - mówi. - Ludzie są tam jednak bardzo pozytywni i świetnie nastawieni do obcokrajowców. Dzięki temu czuję się tam dobrze. Bardzo podoba mi się właśnie ta pozytywność u ludzi, cały czas są na tak, z uśmiechem. Choć najbardziej podobają mi się w Stanach Zjednoczonych ... duże porcje w restauracjach, bo jestem osobą, która bardzo dużo je - śmieje się Karolina.

Na wyjeździe najbardziej brakuje głogowiance rodziny oraz... polskiego jedzenia, za którym Karolina również przepada.

Do Polski wraca dwa razy do roku - właśnie na święta oraz na wakacje. W 2019 roku jednak ten drugi powrót prawdopodobnie odpadnie, ze względu na praktyki zawodowe w centrum dietetycznym.

W normalnym cyklu treningowym, Karolina spędza całe dnie poza domem. Treningi rozpoczyna już o godz. 6.30. Potem szkoła, kolejne treningi i powrót do domu dopiero w okolicach godzi 19.

Czym się różnią święta?

Do tej pory głogowianka za każdym razem wracała do Polski na święta Bożego Narodzenia. Nie miała więc okazji przyjrzeć się ich przebiegowi za oceanem. Ale widywała jednak jak obchodzi się tam np. Święto Dziękczynienia. - W Polsce tego typu celebracje zawsze wiążą się z długimi przygotowaniami, planowaniem, bieganiną. Tam wszystko jest spontaniczne. Czuć jednak ten amerykański luz. W tym roku spędziłam Święto Dziękczynienia z amerykańską rodziną... Przyszło ze 20 osób. Ale zjedli i poszli. I było po święcie - śmieje się głogowianka.

Na święta będzie matką chrzestną

Zazwyczaj rodzina pani Karoliny spędza Boże Narodzenie w domu jej rodziców w Głogowie. W tym roku jednak razem wyjadą w tym czasie do Niemiec, gdzie świętować będą u jej cioci. Na świat przyszła tam bowiem mała Zuzia, pierwsza prawnuczka dziadków Karoliny Śnity. W pierwszy dzień świąt planowany jest jej chrzest, a matką chrzestną zostanie właśnie pani Karolina.

- W czasie świąt na stole w naszym domu zawsze musi być 12 potraw. To jest tradycja, którą przestrzegamy każdego roku. Dziadkowie zazwyczaj idą na pasterkę, ja jednak jestem wtedy już bardzo zmęczona i idę do kościoła następnego dnia. Kiedyś też była taka reguła, żeby zaśpiewać kolędę, aby dostać prezent. Ale nie jestem zbyt utalentowana wokalnie, więc ratowałam się wierszykami. Potem zawsze jedna z kuzynek zakładała czapkę mikołajkową i roznosiła prezenty. Wierszyków już nie mówimy, ale myślę, że czapkę w tym roku znów założę - dodaje ze śmiechem. - A no i jeszcze trzeba spróbować każdej z potraw, zanim dostanie się prezent. Ale dla nie to nie problem!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto