Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogowianka oddała synowi swoją nerkę. Oboje czują się dobrze

Grażyna Szyszka
Marzena Pytel
Marzena Pytel Grażyna Szyszka
Niespełna dwa miesiące temu głogowianka Marzena Pytel oddała swoją nerkę 15-letniemu synowi Krystianowi. Mama czuje się już świetnie, a syn, choć jeszcze musi na siebie uważać to nareszcie odzyskał siły i werwę nastolatka.

Rodzinne przeszczepy nerki to wciąż rzadkość w naszym kraju. A historia pani Marzeny Pytel i jej 15-letniego syna Krystiana, udowadnia, że powinno być ich zdecydowanie więcej. Dawca niczym nie ryzykuje i po wszystkim szybko wraca do pełni sił, natomiast biorca dostaje szansę na normalne życie.

- Dodatkowo jestem dużo bardziej szczęśliwa! - zapewnia pani Marzena. I ma powody, ponieważ 6 listopada oddała nerkę swojemu synowi. Oboje czują się dobrze, choć muszą być wciąż pod stałą opieką lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie przeprowadzono przeszczep.

- Syn był w Centrum, a ja w szpitalu przy ulicy Banacha i nie sama operacja a trzydniowa rozłąka była dla mnie najtrudniejsza - przyznaje Marzena Pytel.

Lekarze pobrali nerkę pani Marzeny za pomocą laparoskopu. Drugi zespół lekarzy przeszczepił ją Krystianowi podczas pełnej operacji. Wszystko poszło sprawnie i bez komplikacji, a organ podjął pracę już na operacyjnym stole.

Syn pani Marzeny chorował od urodzenia na przewlekłą niewydolność nerek, której mimo leczenia u specjalistów, długo nikt nie rozpoznał. Dzięki uporowi jego mamy, dwuletni Krystian trafił do Centrum Zdrowia Dziecka.

- Okazało się, że miał zastawkę cewki tylnej i to było powodem przewlekłej niewydolności nerek - wspomina jego mama. - Mimo że lekarze usunęli zastawkę, nerki były już na tyle uszkodzenie, że wyniki wciąż się pogarszały. Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie konieczność dializowania Krystiana, a nawet i przeszczepu. I cały czas powtarzałam, że oddam dziecku swoją nerkę. Nie wiedziałam jeszcze, czy będzie zgodność, czy nie, ale moje matczyne serce nie przewidywało innej opcji!

Albo przeszczep, albo dializa

Ten moment nadszedł rok temu. Chore nerki nie mogły sobie już poradzić z dojrzewającym organizmem Krystiana. Chłopiec trafił do wrocławskiej stacji dializ.

- Nie chciałam go narażać na chemiodializy i skazywać na wyjazdy trzy razy w tygodniu, by za każdym razem leżał po cztery godziny pod maszyną - mówi pani Marzena. - Dlatego w sierpniu ubiegłego roku syn był już w szpitalu, by wszczepić mu cewnik do dializy otrzewnowej. W domu wszystko już przygotowałam, aby to robić. Jednak wtedy wyniki syna na tyle się poprawiły, że nie było to konieczne, ale wciąż utrzymywał się stan alarmowy. Krystian uparł się i... wytrzymał rok! - opowiada głogowianka.

W tym czasie lekarze wykonali próby krzyżowe u obojga rodziców Krystiana, a kiedy w maju tego roku nastolatek trafił na listę oczekujących na dawcę, pani Marzena pojechała do Warszawy na gruntowne badania.

Lepiej wziąć organ od żywego dawcy

Głogowianka wspomina, że najgorszy był czas czekania na telefon z informacją o dawcy. I choć to pani Marzena miała nim zostać, według procedury, gdyby trafił się obcy dawca, to lekarze zrobiliby przeszczep.

- Na szczęście nie było to potrzebne, a lekarzom cały czas powtarzałam, że mają ratować inne dzieci, bo moje nerkę już ma - zaznacza kobieta przyznając, że dla 15-letniego Krystiana ogromnie ważny jest fakt, że otrzymał organ od swojej mamy, a nie od kogoś, kto już nie żyje.

- Niestety, temat przeszczepów to dla nas, Polaków temat tabu. Nie jesteśmy wciąż gotowi na takie rozmowy i na decyzje, ale warto to zmieniać - apeluje pani Marzena. - Dobrym wyjściem w takich sytuacjach, jak choroba nerek, są właśnie przeszczepy rodzinne. Potrzebujący najczęściej sam nie poprosi w rodzinie o nerkę, dlatego trzeba to im proponować i nie bać się zdrowotnych konsekwencji, bo ich zwyczajnie nie ma. Niech nasz przeszczep będzie dobrym przykładem i zachętą dla innych.

Pani Marzenia i jej syn Krystian mieli sporo szczęścia, gdyż w ich przypadku wystąpiła zgodność tkankowa. Nadzieją dla chorych, którzy nie znaleźli w rodzinie odpowiedniego dawcy są przeszczepy krzyżowe. Polega on na tym, że dwie obce sobie pary wymieniają się nerkami na rzecz członków swoich rodzin. Idea ta zrodziła się pod koniec lat 80. ubiegłego wieku w USA, ale pierwszy taki przeszczep w tym kraju przeprowadzono w 2000 r. Dzisiaj takie formy transplantacji są popularne nie tylko w Ameryce (co dziesiąty przeszczep od dawcy żywego to przeszczep krzyżowy), lecz także w Szwajcarii, Holandii, Wielkiej Brytanii, Australii i Kanadzie. W Polsce pierwszy tego typu zabieg przeprowadzono w 2015 roku. Zgodnie z prawem, pobranie komórek, tkanek lub narządu od żywego dawcy, które mają być przekazane osobie nie będącej krewnym w linii prostej, rodzeństwem, osobą przysposobioną lub małżonkiem, wymaga zgody sądu. Wszczyna on postępowanie na wniosek kandydata na dawcę. Decyzja zwykle zostaje podjęta dość szybko, bo w postępowaniu nieprocesowym.

Ty też możesz pomóc

Po przeszczepie nastoletni Krystian musi brać kosztowne leki, dlatego jeśli ktoś zechce wesprzeć rodzinę w tej kwestii to może to zrobić poprzez oddanie 1 proc. przy rocznym rozliczeniu podatku. W formularzu PIT należy wpisać numer: KRS 0000037904 z dopiskiem: 29227 Pytel Krystian. W zamian za podatkowy odpis pani Marzena rozlicza również roczne zeznania. Chętni mogą się z nią kontaktować przez profil społecznościowy.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Głogowianka oddała synowi swoją nerkę. Oboje czują się dobrze - Głogów Nasze Miasto

Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto